6-latki w szkole. Okradanie z dzieciństwa czy uzasadniona potrzeba edukacji?

Od 2014 roku wszystkie 6-latki obowiązkowo będą musiały rozpocząć edukację w szkołach. Na antenie Radia Gdańsk pytamy specjalistów oraz Państwa, czy to dobre rozwiązanie. Pojawiają się już bowiem zarzuty, że wczesna edukacja to „okradanie maluchów z ich dzieciństwa”.

O szkolnej edukacji 6-latków w studiu Radia Gdańsk rozmawiały b. minister edukacji Katarzyna Hall oraz Paulina Bosak z akcji Ratujmy Maluchy.


Dyskusja o szkolnym obowiązku maluchów wywowała żywiołową reakcję wśród naszych słuchaczy. Poniżej kilka opinii, które otrzymaliśmy od Państwa:

Wiesław:

W świetlicy ponad 200 dzieci, 4 nauczycielki w tym kierowniczka. W tamtym roku było 6, teraz 1 z 6-latkami a druga do uczenia 6-latków, a dyrektor mówi, że nie ma możliwości na więcej opieki.

Iga:

Pani minister Hall niby była dobrym ministrem edukacji, to dla czego nie jest nadal? Najlepiej jak już dziecko się urodzi, to niech rodzice zapiszą je do szkoły. Odbierają dziecku dzieciństwo, bo mają tyle narzucanych przedmiotów i obcych języków, że im móżdżek nie wytrzyma!

Słuchacz:

To wszystko żebyśmy zaczęli szybciej pracować, bo dłużej już pracujemy.

Mariusz:

Taka reforma jest bez sensu. Zabierać dziecku najlepsze lata dzieciństwa. Jeszcze nikt na siłę nikt nie sforsował ludzkiego umysłu.

Bożena:

Jak ja miałam 6 lat poszłam do szkoły i żyję. Szkoły były jakie były, w latach 70 klasy po blisko 40 dzieci . Dziecko to człowiek i musi się uczyć żyć i trwać w różnych warunkach. Niech mamusie przestaną z dzieci robić niedojdy. Ja tez wychowałam syna.

Małgorzata:

Jestem mamą 2 córek, których różnica wieku wynosi niecałe 1,5 roku. Obydwie chodziły do przedszkola od 3 roku życia. Teraz jedna chodzi do 1 klasy, druga do zerówki ponieważ różnica w ich rozwoju jest ogromna. To nie jest problem, żeby dzieci szły od 6 roku życia do szkoły jeżeli są na to przygotowane, problem w tym, że wymieszano dzieci 6 i 7 letnie. Dziecko młodsze musi dużo więcej pracować a i tak ma gorsze wyniki.

Słuchacz:

To że w szkole są małe krzesełka i plac zabaw to mydlenie oczu. Owszem – sześciolatek poradzi sobie z nauką czytania. Ale co dalej? Rok wcześniej będzie musiał pojąć chemię, fizykę itd. Rok wcześniej też zdecydować do jakiego gimnazjum iść i jaki zawód wybrać. A wybrać musi dobrze, skoro czas do emerytury mu się wydłuża. Czy takie decyzje to nie za duży ciężar dla małego dziecka?

 

(rg)

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj