Ojciec zastępczy z Pucka: To żona pobiła Klaudię

Oskarżony o znęcanie się nad dziećmi i doprowadzenie do śmierci jednego z nich Wiesław C. przed sądem. Trwa druga rozprawa w procesie rodziców zastępczych z Pucka. Wiesławowi C. grozi 10 lat więzienia, jego żonie Annie, dożywocie.Wiesław C. przyznał się do winy, ale tylko częściowo. Nie ukrywa on, że dzieci bił rękoma i paskiem, ale nigdy nie używał do tego innych narzędzi, takich jak zapalniczka, co utrzymuje prokuratura. Mężczyzna wyparł się też całkowicie swoich poprzednich słów, w których stwierdził, że razem z żoną śmiertelnie pobili małego Kacpra.

Sąd dowiedział się od Wiesława C., że zeznania zmienia i chłopca w dniu jego śmierci jak twierdzi, nawet nie dotknął. Oskarżony zrzucił też całkowitą winę za śmierć 5-letniej Klaudii na swoją żonę. Anna C. miała dotkliwie pobić swoją podopieczną pod prysznicem, a wezwane chwilę potem pogotowie nie zdołało jej uratować.

Czytaj zeznania Wiesława C.:

Adwokat: W jakim stanie były dzieci kiedy je wam powierzono?
W.: Dzieci były w stanie opłakanym. Była zima, a nie miały nawet kurtek. Z mojego punktu widzenia była to ciężka sytuacja zajmować się siódemką dzieci. Dzieci, którymi się zajmowałem nie bały się mnie. Naprawdę nie wiem, dlaczego te dzieci trafiły do nas.

A.: Czy rodzeństwo Elend często wypowiadało się na temat swoich rodziców?
W.: Rzadko.

A.: Czy dzieci, kiedy do Was trafiły były wychowane zgodnie z ich wiekiem?
W.: Dzieci miały problemy z załatwianiem się, myciem, bały się wody.

A.: Jaka była Państwa reakcja na braki wychowawcze?
W.: Próbowaliśmy dzieci wszystkiego nauczyć.

A.: Czy to była nauka poprzez krzyki, bicie?
W.: Normalnie z nimi rozmawialiśmy, mówiliśmy, jak co robić.

A.: Czy podczas pobytu dzieci u Pana i żony, Pan widział jakieś postępy?
W.: Były postępy, powolne, widać było, że dzieci się uczyły.

A.: Czy spożywa pan alkohol?
W.: W ogóle nie piję alkoholu. Nie piję od 2001 roku.

A.: Czy żona spożywa alkohol?
W.: Nie, żona też nie spożywa. W ogóle nie pije.

Sąd: Czy zna Pan okoliczności, w jakich doszło do tego, że śmierć poniosła Klaudia?
W.: Nie znam tych okoliczności. W tym dniu przebywałem w swoim domu, ale nie pamiętam, czy zdarzyło mi się go opuścić.

S.: A pana żona była wtedy w domu?
W.: Chyba była cały dzień w domu.

S.: Czy był Pan tego dnia świadkiem agresywnych zachowań wobec Klaudii?
W.: Nie.

S.: Miał Pan z nią kontakt tego dnia?
W.: Miałem z nią mały kontakt tego dnia, bo właśnie kończyłem łazienkę.
 

S.: A o jakiej porze dnia miał Pan z nią kontakt?
W.: W porze obiadowej.

S.: Czy widział Pan wtedy jakieś niepokojące symptomy mówiące o tym, że Klaudia ma jakieś problemy?
W.: Nie zauważyłem.

S.: A później kiedy miał Pan z nią kontakt?
W.: Potem, to już po tym całym zdarzeniu.

S.: Co ma Pan na myśli?
W.: Później, jak zszedłem na dół to zobaczyłem, że żona jest w łazience. Była z nią Klaudia.

S.: Z jakiego powodu Pan zszedł do łazienki?
W.: Poszedłem tam, bo przybiegła po mnie moja biologiczna córka Kinga. Powiedziała, żebym zszedł na dół. Nie mówiła dlaczego.

S.: Co Pan zaobserwował po wejściu?
W.: Żona stała obok Klaudii, która leżała na posadzce. Nie pamiętam dokładnie w jaki sposób leżała, ale dziecko chyba leżało twarzą do podłogi.
 

S.: A co w tym czasie robiła żona?
W.: Nie wiem dokładnie, albo stała nad nią, albo stała gdzieś z boku.

S.: Co Pan dalej zrobił?
W.: Odciągnąłem żonę na bok, a Klaudię zaprowadziłem do kotłowni.

 
S.: Co Pan rozumie przez odciągnięcie żony na bok? Czy ona Panu w czymś przeszkadzała?
W.: Żona mi zasłaniała dojście do Klaudii. Nie pamiętam, czy coś do mnie mówiła. Nie pamiętam, czy stawiała opór. Złapałem Klaudię pod pachę i ją prowadziłem. Musiałem ją podnieść i pomóc jej dojść do kotłowni.
 

S.: Dlaczego wybrał pan akurat kotłownię?
W.: Nie wiem dlaczego. Chyba dlatego, że było najbliżej.

 
S.: Czy Klaudia coś mówiła?
W.: Posadziłem ją w kotłowni i powiedziałem, żeby chwilkę poczekała. Ona nic nie mówiła. Wydaje się, że rozumiała polecenia, ale był z nią słaby kontakt. Trzeba było jej powtarzać słowa. Potem poszedłem po resztę dzieci – Olę i Daniela – żeby osłonić dzieci, żeby żona nic więcej nikomu nie zrobiła.

 
S.: A czego się Pan obawiał? Co żona mogła zrobić dzieciom?
W.: To, co Klaudii, czyli pobić.

 
S.: Co Pan potem zrobił?
W.: Poszedłem do łazienki i wziąłem mopa, żeby ją posprzątać.

 

S.: Czemu akurat to zdecydował się Pan zrobić?
W.: Nie pamiętam.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj