19 lat temu w Kokoszkach autobus uderzył w drzewo

tra0114k

Dziś przypada rocznica najtragiczniejszego w historii Pomorza wypadku samochodowego. Późnym popołudniem 2 maja 1994 roku przepełniony autobus PKS jadący z Zaworów przez Kartuzy do Gdańska uderzył w drzewo. Zginęły 32 osoby. Rannych było ponad 40. Przydrożne drzewo, w które wjechał autobus wbiło się na głębokość czterech metrów. To był koszmar mówią Ci, którzy przeżyli.

Wypadek zmienił spojrzenie na bezpieczeństwo transportu. Autobus był przepełniony, wiózł 75 osób. W autobusie pękła opona. Jednym z pierwszych ratowników na miejscu był Przemysław Glapiak, wtedy strażak z dwuletnim stażem. Naszemu reporterowi opowiadał, że widok na miejscu wypadku był tragiczny, ranni ludzi wzywali pomocy, wiele osób było zakleszczonych w pojeździe. Niewiele pracy było dla specjalistycznego sprzętu. Strażacy przede wszystkim pomagali ratować poszkodowanych i selekcjonować rannych do transportu, do szpitala.

Ludzie leżeli na drodze, na polu, pod drzewami. Widok był przerażający.

Na miejscu do rana działały dziesiątki ratowników z Gdańska i Kartuz. Najbardziej poszkodowani trafili do Akademii Medycznej w Gdańsku. Doktor Jacek Gwoździewicz, który wtedy dyżurował w szpitalu wspomina, że do placówki przywieziono szesnaścioro pacjentów.

W trybie pilnym do pracy wezwano lekarzy i pielęgniarki. Operacje trwały do popołudnia następnego dnia. Leczenie osób z obrażeniami jamy brzusznej, głowy, ze złamaniami kończyn trwało tygodniami. Jak mówi lekarz, większość poszkodowanych do dziś, do końca nie otrząsnęła się z tego co się stało.

Teresa BaranowskaTragedię przypomina krzyż przy drodze między Kokoszkami a Leźnem. Naszemu reporterowi Sebastianowi Kwiatkowskiemu udało się dotrzeć do osoby, która ocalała.

To Teresa Baranowska, mieszkająca w niewielkiej miejscowości koło Sierakowic. Tamtego dnia jechała wraz z mężem, dwójką dzieci i siostrzeńcem z Kartuz do rodziny w Gdańsku. Pani Teresa miała złamaną miednicę. Do szpitala została dowieziona i wniesiona przez przypadkowego kierowcę. W wypadku straciła męża i czteroletnią córkę.

tra0115kTa tragedia na trwale zmieniła życie dziesiątek Pomorzan. Pasażerami były głównie osoby, które wracały z majowego weekendu. Był to najpoważnieszy wypadek drogowy w historii Pomorza.

Wyrokiem sądu z 1999 roku kierowca autobusu został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu na cztery za umyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy i nieumyślne jej spowodowanie. Za dopuszczenie autobusu do ruchu wyroki usłyszeli też mistrz stacji obsługi i zastępca dyrektora do spraw technicznych w PKS.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj