Dwóch śmiałków dotarło z Sochaczewa do Trójmiasta na… szczudłach. Jeremiasz i Grzegorz w ten sposób chcą pomóc zebrać pieniądze na leczenie małego chłopca, chorego na serce. Za nimi ponad trzy tygodnie trudnego spaceru ale, jak powiedzieli naszemu reporterowi Maćkowi Bąkowi, dla szczytnego celu warto się pomęczyć.
Kuba ma cztery latka, urodził się z wadą serca, jest teraz po operacji, ale dostał udaru, więc wciąż potrzebuje rehabilitacji, żeby całkowicie powrócić do zdrowia, mówi szczudlarz Jeremiasz, który z kolegą przeszedł na razie łącznie 360 kilometrów.
Zwykle idzie się normalnym tempem, tylko trochę bardziej nogi bolą, a kolana i stawy są wyjątkowo obciążone. Szczudła nie są może ciężkie, ale na pewno odczuwalne. Za to uda po tym maju będziemy mieli jak ze stali!, opowiada Grzegorz.
Szczudlarze dziś są w Gdańsku, przez najbliższe dni powolnymi krokami będą docierać do celu, którym jest Gdynia.