Opóźni się otwarcie lotniska w Gdyni. Firma, która miała wybudować terminal pasażerski, zeszła z placu budowy. Oznacza to, że port lotniczy na granicy Gdyni i Kosakowa nie zostanie otwarty latem jak planowano. Nowy termin to wrzesień lub październik. Obecnie lotnisko szuka firmy, która dokończy budowę.
Terminal jest już ukończony w 90%. Dlaczego więc firma zrezygnowała z inwestycji, choć ta jest już na ukończeniu? Jak powiedział naszemu reporterowi prezes przedsiębiorstwa Sport Halls z Wrocławia, Krzysztof Łuksza, chodzi o projekt techniczny dostarczony przez inwestora. Według Łukszy dokument zawierał szereg nieprawidłowości.
Wskazaliśmy ok. 30 błędów w projekcie. Chodziło między innymi o materiał do elewacji, który nie spełniał wymogów prawa budowlanego. Było też wiele mniejszych niedopatrzeń. Pracownicy lotniska zgodzili się na uwzględnienie tylko części uwag, ale to naszym zdaniem nie wystarczy, aby bezpiecznie kontynuować inwestycję. Nie pozostało nam więc nic innego, jak zejść z placu budowy – tłumaczy Krzysztof Łuksza.
Dyrekcja lotniska nie chce szerzej komentować zamieszania wokół budowy. W oświadczeniu, które wydał zarząd Portu Lotniczego Gdynia-Kosakowo czytamy jednak, że to nie firma Sport Halls odstąpiła od umowy, a władze lotniska zrezygnowały z usług wrocławskiej firmy. Powodem była „niemożliwość zakończenia przez wykonawcę prowadzonej inwestycji w ustalonym terminie i brak możliwości porozumienia się Stron w zakresie realizacji przedmiotu umowy”. W oświadczeniu czytamy także, że sprawa najprawdopodobniej znajdzie swój finał w sądzie i spółka nie będzie prowadzić polemiki za pośrednictwem mediów.
Obecnie przedstawiciele Sport Halls i Portu Lotniczego prowadzą inwentaryzację wykonanych prac. Na jej podstawie będzie wiadomo, jakie roboty firma wykonała w maju i za co należy zapłacić. Lotnisko wciąż też nie zapłaciło faktury za kwietniowe prace. Opiewa ona na kwotę 840 tys. zł.