Ma wiele sukcesów na swoim koncie, ale wciąż jest ich głodny. Max Wójcik wyrusza na podbój Bałtyku. Chce być pierwszym człowiekiem, który przepłynie na desce windsurfingowej z Karlskrony do Gdyni. Ruszył w piątek o 17:00.
***
AKTUALIZACJA godz. 9:40
Dobre i złe wieści napływają od Maxa. Dobre są takie, że żeglarz znajduje się już około 18 km na północny-wschód od Rozewia. Złe dotyczą pogody – na morzu panuje flauta. A to oznacza, że Maxa czeka wiele pracy – aby dopłynąć będzie musiał „pompować” pędnikiem. W Gdyni spodziewany jest około 15:00.
***
AKTUALIZACJA godz. 7:00
Widzimy już Polskę! – sms-a takiej treści wysłał Kuba Friedenberg, ratownik WOPR płynący obok Maxa w łodzi asekuracyjnej. Położenie Maxa na godzinę 6.30: 55 03 N, 18 25 E. Do celu już blisko…..Trzymamy kciuki
***
AKTUALIZACJA godz. 3:25
Max znajduje się mniej więcej na wysokości wyspy Bornholm i miejscowości Łeba. Jak informuje ekipa, która asekuruje żeglarza, wiatr wieje w porywach do 20 węzłów.
Do polskiego wybrzeża brakuje mu w linii prostej około 60 kilometrów, ale należy pamiętać, że celem jest Gdynia – oznacza to konieczność ominięcia Półwyspu Helskiego. Przed Maxem do pokonania więc sporo ponad 100 km.
***
AKTUALIZACJA godz. 21:40
Max przepłynął już około 50 kilometrów. Póki co porusza się w kierunku Darłowa. Niebawem powinien odbić na wschód. Na razie warunki pogodowe mu sprzyjają – wiatr wieje z prędkością 13-16 węzłów.
Niebawem jednak, jak mówią prognozy, jego siła zacznie słabąć. Wtedy żeglarz będzie musiał „pompować” a więc napędzać deskę głównie siłą własnych mięśni, mówi Paweł Rogalski.
***
Chcę pokazać, że „Polak potrafi”, że jeśli się za coś zabieramy, to porządnie i potrafimy to dokończyć. Lubię też stawiać sobie wyzwania, tak gdynianin tłumaczy, dlaczego chce przepłynąć Bałtyk na desce.
Wyzwanie jest niezwykle trudne. Karlskronę i Gdynię w linii prostej dzieli około 300 kilometrów. Jeśli jednak wiatr będzie wiał w niekorzystnym kierunku i Max nie będzie mógł płynąć mniej więcej po linii prostej, wyprawa może wydłużyć się nawet o kilkadziesiąt kilometrów! Jeśli dodamy do tego zapowiadane upały, utytułowanego żeglarza czeka prawdziwa mordęga.
Jednak Max jest przygotowany nawet na najtrudniejsze warunki. Śmiałek od kilku miesięcy ciężko pracował nad tym, aby podołać zadaniu. Co ciekawe, żeglarz nie ograniczał się jedynie do treningu na desce. Jak tłumaczył w maju naszemu reporterowi, pływa na niej od 20 lat i nie jest w stanie nauczyć się już niczego nowego.
O wiele ważniejsze było przygotowanie organizmu do długotrwałego i jednostajnego wysiłku. Dlatego brał udział w długodystansowych biegach i rajdach rowerowych. Choć nie rezygnował także z pływania – wybrał się np. w „krótki” rejs z Sopotu do Pucka i z powrotem. Pokonanie 80 km zajęło mu 5,5 godziny.
Kluczową dla wyprawy rolę odgrywa pogoda. Jak tłumaczy menadżer projektu Jerzy Jałoszewski, może się nawet okazać, że jeśli nie zacznie wiać mocniejszy wiatr wyprawa nie dojdzie do skutku. Niestety, na razie prognozy są niekorzystne. Max do Karlskrony wypłynął promem w poniedziałek. Najwcześniej w rejs może ruszyć w nocy z czwartku na piątek. Być może wtedy zacznie mocniej wiać.
To optymistyczny scenariusz. Jeśli się nie uda, spróbujemy 24 godziny później. Jesteśmy dobrej myśli, choć nie możemy też czekać w nieskończoność. Jeśli nie uda się ruszyć w nocy z soboty na niedzielę, wyprawę przełożymy, ze względu na zobowiązania zawodowe Maksa, na lipiec. Max musi udać się na regaty Otwartych Mistrzostw Europy jako
trener Olimpijskiej Kadry Australii, mówi Jałoszewski.
Max otrzymuje bieżącą prognozę pogody przygotowywaną przez Marka Zwierza, meteorologa pracującego w Instytucie Oceanologii w Sopocie. Z kolei jego zabezpieczeniem na wodzie będą ratownicy Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego z Gdyni.
Radio Gdańsk objęło patronatem rejs Maxa Wójcika – będziemy na bieżąco informować o nim na naszej antenie i stronie internetowej.