Pracownicy Stoczni Gdańsk, w razie jej bankructwa, nie zostaną bez pomocy. Pomorski Urząd Marszałkowski i Wojewódzki Urząd Pracy szykują się na taki scenariusz. Obydwaj właściciele – Gdańsk Shipyard Group i Agencja Rozwoju Przemysłu nie mają nowych rozwiązań dla zakładu. Rzecznik ukraińskiego udziałowca Jacek Łęski powiedział Radiu Gdańsk, że kolejne tygodnie zwłoki będą dla stoczni oznaczały bankructwo. Półtora tysiąca osób może stracić pracę. Wicemarszałek województwa Wiesław Byczkowski uspokaja, że instytucje samorządu są na to przygotowane.
Pracownicy mogą liczyć zarówno na wsparcie ze strony państwa, jak i samorządu. Chodzi nie tylko o pomoc finansową, ale także szkolenia, możliwość przekwalifikowania się lub wsparcie w otworzeniu własnej działalności gospodarczej. Jeśli będzie taka potrzeba, będzie można też stworzyć specjalne programy pomocowe.
Wicemarszałek Byczkowski przypomina jednocześnie, że po ogłoszeniu upadłości Stoczni Gdynia, trzy i pół tysiąca osób znalazło zatrudnienie. Kolejne spotkanie właściciela stoczni Siergieja Taruty z przedstawicielami rządu, zaplanowano na początek września.
Tymczasem stoczniowcy od wielu miesięcy dostają wypłaty w ratach. W sierpniu pełne wynagrodzenia dostało trzydzieści procent załogi. Reszta – po 1200 złotych. Kolejną transzę obiecano im w najbliższy poniedziałek.