Prawdziwi twardziele zmierzyli się gdyńskim Biegu Komandosa

Skakali przez płonące opony, czołgali się w kanałach melioracyjnych, byli rażeni prądem, a cały dystans to ponad 20 km. Tak w skrócie wyglądał Bieg Komandosa, który odbył się na terenie całej Gdyni. Jego finał nastąpił w gdyńskim Kolibki Adventure Park. Uczestnicy biegu musieli na swojej drodze pokonać wiele trudności. Od kanałów melioracyjnych, przez płonące opony, aż do mety, którą od utworzonego specjalnie na tą okazję bajora dzieliła 15-metrowa zjeżdżalnia.

Uczestnicy mówili o wielkim zmęczeniu nie tylko fizycznym, ale również psychicznym. Podczas biegu, byłem przekonany, że zrezygnuje. Jest to wielki wysiłek i trzeba walczyć z samym sobą, aby przetrwać – mówił Michał, jeden z uczestników, który jednak dotarł do mety. Bieg nieprzypadkowo nazywa się Biegiem Komandosa. Jego scenariusz przygotowywany był przez profesjonalistów z Wojska Polskiego. Taką drogę codziennie przechodzą żołnierze z sił specjalnych. W regulaminie zaznaczyliśmy, że poszukujemy osób, które nie boją się smordu, brudu, ciasnych pomieszczeń, nie boją się porażenia prądem czy kontaktu z ogniem – dodał Maciej Szulwach, jeden z organizatorów imprezy. Zdaniem uczestników biegu, najgorszy był elektryczny pastuch, czyli płot podłączony pod prąd o napięciu 24 V.

W niedzielę w Kolibki Adventure Park odbędzie się Bieg Małego Komandosa, w którym młodzi bohaterowie zmierzą się z przeszkodami, oczywiście mniej zaawansowanymi niż ich starsi koledzy. Zapisy do godziny 12:00.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj