„Będę wspierał wszystkie formy mobilności”. Sopot ma oficera rowerowego

Od kilku lat takie stanowisko istnieje w Gdańsku, parę miesięcy temu dołączyła Gdynia, przyszedł czas na Sopot. W kurorcie utworzono stanowisko oficera rowerowego, który ma dbać o to, żeby rowerzystom dobrze się jeździło po ulicach miasta.
Jak podkreśla Rafał Ejsmont, który pełni tą funkcję od niespełna dwóch tygodni, jego zadania maja być o wiele szersze.

Maciej Bąk, Radio Gdańsk: W przypadku oficera rowerowego, często ląduję się z pozycji społecznika na pozycję urzędnika. Na takie właśnie łączenie cech dwóch różnych charakterów działalności nastawia się pan w swojej pracy?

Rafał Ejsmont, oficer rowerowy Sopotu: Ja bardzo sobie cenię swoje dotychczasowe doświadczenia mniej jako społecznika, a bardziej jako eksperta do spraw rowerowych, jako audytora BYPAD (red. – skrót od Bicycle Policy Audit, narzędzie oceny polityki rowerowej i wypracowywania rozwiązań podnoszących jej jakość). Dzięki temu miałem możliwość poznać charakter i specyfikę pracy jednostek samorządowych. To doświadczenie na pewno ułatwi mi realizację celów, które wspólnie z władzami Sopotu sobie założyliśmy.

M.B.: Zastał pan miasto, które dostaje „Zardzewiałą Szprychę”. To negatywne wyróżnienie przyznawane przez Gdańską Kampanię Rowerową w tym roku trafiło akurat w ręce prezydenta Sopotu. Ich zdaniem właśnie w kurorcie polityka rowerowa ma się teraz najgorzej. Czyli co – był pretekst, teraz czas na zmiany?

R.E.: No i dlatego tutaj jestem. (śmiech) Jestem przekonany, że polityka polepszania przestrzeni publicznej dla Sopotu jest w tej chwili rozwijana. Jestem przekonany, że działania które wspólnie podejmiemy z władzami miasta pozwolą na jeszcze lepsze wykorzystanie tej przestrzeni. Polepszenie jej dla wszystkich jej użytkowników: zarówno dla pieszych, jak i rowerzystów, ale też chociażby ludzi jeżdżących na hulajnogach, czy nawet mieszkańców zmotoryzowanych. Tutaj musimy wspólnie wypracować pewien kompromis.

M.B.: Czyli w Pana ustach „oficer rowerowy” to bardzo ogólna nazwa, bo jak rozumiem, rolkarzy też chciałby Pan wspierać? Bo to ta grupa, poza małym miejscem w Parku Północnym, w Sopocie właściwie nie ma dla siebie miejsca…

R.E.:

Oczywiście, my jako miasto, będziemy wspierać wszelkie formy mobilności. Nie możemy tylko zamykać się na postulaty rowerzystów i kierowców aut.

Oczywiście, my jako miasto, będziemy wspierać wszelkie formy mobilności. Nie możemy tylko zamykać się na postulaty rowerzystów i kierowców aut.Wszyscy w życiu pełnimy różne role, jesteśmy kierowcami, pieszymi, rowerzystami, rolkarzami, użytkownikami wspominanych hulajnóg. Musimy znaleźć wspólne rozwiązanie dla wszystkich.

M.B.: Zostańmy przy tych rolkach. Pierwszy przykład – bulwar nadmorski. Jeśli ktoś wjedzie na niego na rolkach, to jest w kropce. Ścieżka rowerowa: nie. Chodnik: nie. Co pan na to poradzi?

R.E.: To jest po prostu kwestia współistnienia wszystkich rodzajów mobilności. Sam wielokrotnie korzystam z infrastruktury rowerowej w Trójmieście i to jest kwestia kultury osobistej. Proszę zauważyć, jak zachowują się niektórzy rowerzyści na typowej ścieżce rekreacyjnej nad morzem. W weekendy, w dni kiedy są tam tłumy ludzi, urządzają sobie tam wyścigi. Pozostawię to bez komentarza, po prostu zaproszę ich do korzystania z przepięknych terenów trójmiejskiego parku rekreacyjnego. Natomiast dla mnie taka przestrzeń jak bulwar nadmorski jest dla wszystkich – rolkarzy, rowerzystów czy fanów hulajnogi.

M.B.: Czyli jest pan zwolennikiem tego, co już wprowadził prezydent Karnowski, czyli ograniczenia prędkości do 10 kilometrów na godzinę?

R.E.: Pan prezydent tym posunięciem zwrócił uwagę na niechronionych uczestników ruchu, czyli pieszych. I bardzo dobrze, że tak się stało, bo wywołało to pewną refleksję u niektórych osób, które pędziły w tych miejscach, gdzie piesi i rowerzyści poruszają się obok siebie i nie ma możliwości, z braku terenu, ich rozgraniczyć. Oczywiście to wywołało pewną dyskusję, ale to bardzo dobre posunięcie.

M.B.: Jako oficer rowerowy musi pan być gotowy na trudne pytania dotyczące konkretnych miejsc. A w Sopocie jest takich parę – chaotycznie zorganizowany zjazd ulicą Haffnera w dół z alei Niepodległości w kierunku bulwaru, czy ulica Łokietka, pełna wyjazdów z prywatnych posesji graniczących ze ścieżką rowerową…

R.E.: Sam panu mogę z głowy wymienić kilka kolejnych przykładów. Powiem tak – są pewne wyzwania, z którymi musimy się zmierzyć, ale tak jest w przypadku każdego miasta początkującego we wdrażaniu polityki rowerowej. Mówię na to „choroba wieku dziecięcego”. Takie wyzwania istnieją i będą istnieć, mam nadzieję, że ich skala będzie się zmniejszać. Sopot jest miastem o bardzo zwartej zabudowie. Miejsc na budowę dróg rowerowych jest bardzo mało.

W mojej opinii powinniśmy dążyć do jak największej integracji ruchu rowerowego z ruchem samochodowym. Mam nadzieję, że wypracujemy z mieszkańcami takie rozwiązania, które pozwolą na udrożnienie codziennego ruchu rowerowego.

W mojej opinii powinniśmy dążyć do jak największej integracji ruchu rowerowego z ruchem samochodowym. Mam nadzieję, że wypracujemy z mieszkańcami takie rozwiązania, które pozwolą na udrożnienie codziennego ruchu rowerowego. Nie tylko systemu służącego do rekreacji, ale tego który może być wykorzystany w codziennym ruchu do pracy. Na tym etapie, w którym teraz jesteśmy edukacja jest najważniejsza. Rowery w Sopocie, dzięki wprowadzeniu systemu rowerów publicznych, stały się widoczne, coraz więcej osób z nich korzysta. Czas zacząć wyrabiać odpowiednie nawyki i w kierowcach, i w rowerzystach. Dla mnie to nawet więcej niż połowa sukcesu.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj