Sąd w Murmańsku zdecydował, że gdańszczanin zatrzymany z grupą działaczy Greenpeace pozostanie w areszcie. Sędzia bardzo krótko uzasadnił swoją decyzję. Tomasz Dziemianczuk nie może wyjść na wolność, ponieważ „mógłby kontynuować działalność przestępczą”. Orzeczenie sądu nie jest zaskoczeniem. Wpisuje się ono w listę poprzednich 26 decyzji, w których sąd odrzucał skargi działaczy Greenpeace na decyzję o areszcie. Oznacza to, że Dziemianczuk i jego koledzy będą za kratkami przynajmniej do 24 listopada. Jak wiemy, warunki w areszcie są złe. Ekolodzy skarżą się na chłód i małe porcje żywności.
Gdańszczanin zabrał głos podczas rozprawy. Mówił, że działania Greenpeace nie mają nic wspólnego z ekonomią i polityką, jest to jedynie ochrona przyrody.
– Zawieszając flagę chcieliśmy zwrócić uwagę na to, co dzieje się w Arktyce. Szanujemy Rosję, ale chcemy chronić miejscy przyrody, powiedział ekolog przed sądem w Murmańsku. Zakończył ostro: – Tak umiera demokracja. Najpierw Pussy Riot, teraz Greenpeace.