Rybacy planują blokady portów w najbliższy poniedziałek, 28 października. Chcą zaprotestować przeciwko unijnej polityce połowu dorszy. Zdaniem armatorów na Bałtyku trwa katastrofa ekologiczna. Odławianie śledzi i szprotów przez skandynawskie paszowce miało spowodować, że dorsze nie mają co jeść. Ich populacja znacznie spadła, a ryby są wychudzone i w słabej kondycji. – Stawiamy po dwieście siatek, z których po dwóch dniach wyciągamy pięćdziesiąt kilogramów ryby. To nie ma ekonomicznego uzasadniania – mówią armatorzy.
Grzegorz Hałubek, były wiceminister gospodarki morskiej podkreśla, że rybacy zrobili eksperyment i sprawdzali czym żywią się dorsze. Okazało się, że w większości ryby mają w żołądkach narybek swojego gatunku. – Z braku śledzi i szprotów odławianych na masową skalę przez jednostki ze Skandynawii, które nie mają limitów, mamy dorszowy kanibalizm – dodaje Hałubek.
W siedzibie Aukcji Rybnej w Ustce spotkali się we wtorek przedstawiciele wszystkich organizacji i związków zrzeszających rybaków w Polsce. Ustalili, że oflagowane kutry wyjdą w poniedziałek na redy portów. Armatorzy nie będą utrudniać ruchu w portach, ale chcą by ich protest został zauważony.
Zdaniem rybaków sytuacja populacji dorszy w Bałtyku jest dramatyczna, to prosta droga do zagłady tego gatunku na Bałtyku. Armatorzy chcą by znacznie ograniczono połowy paszowe, a także wprowadzono dodatkowe mechanizmy ochrony tego gatunku. Nawet z czasowym zakazem połowu tych ryb i odszkodowaniami za postój jednostek w portach. W 2012 roku polscy rybacy wykorzystali limit połowu dorszy tylko w połowie.