Dyrekcja Szpitala Morskiego w Gdyni: „Jedynym ratunkiem jest przekształcenie w spółkę”

Dramatyczna sytuacja Szpitala Morskiego im. PCK w Gdyni Redłowie. Dyrekcja odpowiada na zarzuty i tłumaczy, że jedynym ratunkiem dla placówki onkologicznej jest przekształcenie jej w spółkę. Takie zamiary ma zarząd województwa, któremu podlega szpital.
Przeciwko komercjalizacji protestują działacze partii opozycyjnych i związki zawodowe. Szefowa Związku Pielęgniarek i Położnych Ilona Kwiatkowska-Falkowska uważa, że stracą na tym pacjenci. Jej zdaniem to bardzo ryzykowna i nieodpowiedzialna decyzja.

Szpital nie będzie miał większych pieniędzy z NFZ w przyszłym roku. Poza tym będzie otwarcie nowego budynku, co oznacza więcej sal i łóżek. Ilona Kwiatkowska-Falkowska widzi w tym ogromne zagrożenie i obawia się, że szpital jako spółka nie będzie się bilansował i upadnie lub po kolei będzie sprzedawany prywatnym inwestorom.

Dyrektor Szpitala Morskiego Tomasz Sławatyniec nie widzi innego ratunku niż przekształcenie. Zadłużenie placówki to 10 milionów złotych. Po komercjalizacji dostanie 2,5 miliona złotych z Ministerstwa Zdrowia na spłatę zobowiązań, a do majątku szpitala wpłynie 180 milionów. – Dzięki temu będzie można funkcjonować i zaciągać kredyty, wyjaśnia dyrektor.

Tomasz Sławatyniec zapewnia też, że absolutnie nie ma mowy o odpłatności za badania po przekształceniu ośrodka. Nie będzie można na przykład skrócić sobie kolejki oczekiwania na zabieg po zapłaceniu za niego. Dyrektor Sławatyniec mówi, że szpital nadal będzie miał obowiązek udzielania świadczeń na podstawie kontraktu z NFZ. Jedyne usługi odpłatne, które mógłby szpital wprowadzić, to badania diagnostyczne czy laboratoryjne.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj