Trzech lub czterech zawodników wzmocnić ma jeszcze w styczniu Lechię Gdańsk, dowiedziało się Radio Gdańsk. Nasi dziennikarze dotarli do szczegółów przejęcia gdańskiego zespołu przez nowych właścicieli. Jedno ze stanowisk związanych z działalnością sportową klubu ma objąć Sławomir Wojciechowski. Formalności związane z przejęciem spółki mają zakończyć się jeszcze w styczniu. Nowym właścicielem Wrocławskiego Centrum Finansowego, które kontroluje SA Lechia Gdańsk, będzie portugalsko – szwajcarska grupa kapitałowa, wspierana przez menedżera piłkarskiego Adama Mandziarę i niemieckiego biznesmena i doradcę finansowego Franza-Josefa Wernze. Wiadomo jednak, że ich zaangażowanie finansowe ma być niewielkie.
Informacjom tym nie zaprzeczył Radosław Michalski, szef pomorskiego PZPN. Michalski potwierdził w sobotnim programie Radia Gdańsk w rozmowie z Włodzimierzem Machnikowskim, że wzmocnienie trzema lub czterema zawodnikami możliwe jest już w styczniu.
Według Michalskiego nowi właściciele Lechii to ludzie, którzy zajmują sią transferami piłkarzy i na tym zarabiają. Michalski potwierdził także, że jest umówiony na spotkanie z nowymi właścicielami Lechii.
Niewykluczone, że nowi gracze pojawią się na kolejnym zgrupowaniu zespołu, które zacząć ma się 24 stycznia w Turcji. Wśród nich ma być jeden klasowy napastnik. Nieoficjalnie wiadomo, że transferowani zawodnicy mogą pochodzić z jednego z zespołów Benfici Lizbona.
Włodzimierz Machnikowski: W studio Radia Gdańsk witam Radosława Michalskiego.
Radosław Michalski: Dobry wieczór.
WM: Czy to przesądzone, że do końca miesiąca Lechia zmieni właściciela? Jak to wpływa na piłkarzy, którzy nagle słyszą, może trzech nowych przyjdzie z takiej Benefici Lisbony i trzeba będzie z wirtuozami walczyć o miejsce w składzie?
RM: Na pewno każdy tym żyje. To bardzo utrudnia pracę trenerowi Probierzowi. Wiadomo, te transfery są wstrzymane, a został miesiąc do startu kolejki. Może te pierwsze mecze będą bardzo ważne, żeby zdobywać te punkty, bo o te szóste, siódme miejsce walka będzie zażarta. Wszyscy się wzmacniają, wszyscy chcą mieć później spokojną końcówkę sezonu.
WM: Jeśli chodzi o zmiany właścicielskie, tutaj pojawia się problem, bo wszystko jest przedmiotem spekulacji. Nikt niczego jeszcze nie potwierdza. Na pewno Andrzej Kuchar odchodzi. Co po sobie pozostawia? Tak naprawdę pracowałeś u niego…
RM: Tak. Myślę, że Andrzej Kuchar nigdy nie miał serca do Lechii. Zawsze miałem takie odczucie, że do klubu pochodził strasznie biznesowo. Wolę takich prezesów, którzy bardziej żyją klubem, a nie tylko patrzą na słupki czy się zgadzają pieniądze, czy za dużo nie wydane. Trzeba mieć troszkę fantazji, żeby coś osiągnąć, a mu zawsze tej fantazji brakowało. Kiedy były szanse w pucharach, zawsze te okienka transferu były przespane. Na koniec na siłę robienie transferów, Andrzej Kuchar nigdy nie dał dyrektorowi sportowemu, trenerowi czy prezesom takich carte blanche. Na danym okienku macie trzy miliony do wydania i nigdy nikt tak naprawdę nie wiedział jakiego piłkarza szukać. Co okienko transferowe to się powtarzało.
WM: Przecież był bardzo poważny komitet transferowy, który miał te kwestie rozstrzygać. To znaczy, że deliberowaliście, nie wiedząc, ile macie pieniędzy i kogo szukacie?
RM: No niestety tak było, że nigdy nikt nie wiedział za ile możemy kupić piłkarzy.
WM: Przecież Andrzej Kuchar pojawiał się na treningach Lechii. Potrafił być codziennie przez tydzień. Potrafił pojawić się na murawie, nosić bramki z piłkarzami, sprzątać boisko po meczu, stanąć między słupkami. PR-owskie zabiegi?
RM: Pojawiał się, bo to była jego drużyna. Nie wyobrażam sobie, żeby w ogóle się nie pojawiał. Mimo wszystko moim zdaniem jakoś tak zabrakło tej fantazji i serca, żeby spróbować powalczyć o coś więcej. Tym bardziej, że tutaj w Gdańsku widać, że w momencie, w którym Lechia była na pierwszym miejscu, na Górnik Zabrze przyszło 26 tys. ludzi. Czyli te pieniądze, których by się dołożyło z biletów, by się spokojnie zwróciły. Dla tych lepszych zawodników, którzy mogliby Lechię pociągnąć bardziej w górę.
WM: Andrzej Kuchar nie umiał tego policzyć?
RM: Nie chcę się wypowiadać za Andrzeja Kuchara, na pewno liczyć to on umie świetnie. Może inaczej to kalkulował.
WM: Szwajcarsko-portugalska grupa kapitałowa, projekt realizowany przez grupę biznesmenów, prawników, pracujących w konsorcjum kancelarii notarialnych, prawnych. Za tym wszystkim stoi Franz Josef Wernze. To także za Twoich czasów były pierwsze podejścia tego biznesmena, tego projektu do Lechii. Było zapytanie o zakup….
RM: Ci ludzie już poodchodzili. Z tego co wiem, to już inaczej się porozkładało.
WM: To nie są już ci sami?
RM: Jest część ludzi, którzy wtedy byli. Teraz doszło trochę więcej ludzi, jest więcej właścicieli, ma być tych akcji. Jestem spokojny o to, że są ludzie, którzy w piłce są od lat. Nawet jeżeli w danym momencie nie zainwestują wielkich milionów, ta grupa jest właścicielami wielkich piłkarzy. Na pewno przyjdą tu dużo lepsi piłkarze. Lechię uzupełniają trzema, czterema naprawdę dobrymi piłkarzami. Myślę, że to będzie bardzo dobry zespół, który będzie mógł powalczyć z każdym.
WM: Rozumiem, że w gronie tych biznesmenów są ludzie, którzy są właścicielami kart zawodniczych.
RM: Tak. Można powiedzieć, że to jest grupa menadżersko-adwokacka. Transferują piłkarzy, znają się na tym rynku. Jestem pewny, że oni już wiedzą kto przychodzi. To tylko kwestia ostatecznego podpisu. Ci ludzie są pod telefonem gotowi do przyjazdu do Gdańska.
WM: Jaki interes oni mogą tutaj zrobić? Obracasz się w sferze piłkarskiego biznesu. Jeszcze raz podkreślam, że to narodziło się w głowach, a nie w sercach. Oni nie pokochali Lechii, tylko widzą tu jakiś interes. Na czym to może polegać?
RM: Na pewno Lechia jest super kąskiem, tym bardziej za taką sumę. Cztery miliony euro to naprawdę bardzo tanio. Trzeba sobie zdawać sprawę, że Lechia ma praktycznie budżet ok. 20 milionów.
WM: Podobno 22 miliony.
RM: Tak, to są pieniądze, które Lechia zarabia co roku. Nie trzeba już dużo wkładać po zakupie, czyli ten biznes tam się kręci. Jeżeli taka grupa ma kilku piłkarzy i co roku będzie udawało im się promować, sprzedawać kogoś za lepsze pieniądze. Tutaj szukałbym takiego zarobku.
WM: Luis Filipe Vieira, prezes klubu Benfici Lizbona podobno w tym interesie odpowiada za ten aspekt sportowy. Ja powiem szczerze, że chciałbym, żeby Lechia stała się taką Benficą. To przecież drużyna otrzaskana w europejskich pucharach i mistrz kraju…
RM: Trzeba przyznać, że jeżeli popatrzymy na sytuację Benfici, ona żyje praktycznie z transferów. To są już transfery wielomilionowe. Oni hodują tych piłkarzy, dopiero potem ich sprzedają. Pewnie Lechia ma działać na podobnej zasadzie, tylko że będą trochę tańsi piłkarze. Wiadomo, że w Polsce nie wybrałem sobie klubu, który musi płacić pół miliona, czy milion euro kontraktu. Daj Boże, żeby do tego doszło. Chciałbym widzieć takich piłkarzy na stadionie Lechii. Chyba tutaj będzie promocja piłkarzy młodszych, trochę tańszych.
WM: Jeżeli ktoś w Lechii się wypromuje i rzeczywiście stanie się piłkarzem europejskiego formatu, to czy za byle jakie pieniądze nie trafi do innego klubu, a zarabiać będzie kto inny? Już nie klub, tylko menadżer? Czy na przykład któryś z Lechistów może trafić do Benfici?
RM: Ja patrzę na to trochę inaczej. Jeżeli ten klub będzie walczył o mistrzostwo Polski, to będzie grał w pucharach. Jak dla mnie pan Vieira może sobie zarabiać 100 milionów rocznie. Ja będę się cieszył z tego, że będę widział świetnie grającą drużynę. Ci ludzie chcą zarobić, wiadomo. Dla mnie niech zarabiają jak najwięcej, a Lechia zdobywa mistrzostwo Polski.
WM: Kapitaliści, czyli ci którzy zabierali się za projekt Lechia, rzeczywiście podeszli do sprawy profesjonalnie, bo wiemy już, że przeprowadzili audyt. Sprawdzili cóż to takiego Wrocławskie Centrum Finansowe, ten audyt wypadł pozytywnie. Muszą także sprawdzić Lechię, po to żeby konkretnie obejrzeć produkt, który zamierzają zakupić. Przy tym budżecie mogą być jakieś problemy?
RM: Myślę, że tak. Wrocławskie Centrum Finansowe, tam nie było żadnej filozofii. Było stworzone do kupienia akcji Lechii. Audyt trwał chwilę. Jeśli chodzi o Lechię, to będzie tego więcej, bo wszystkie kontrakty trzeba będzie przejrzeć. Wiemy dobrze, że Lechia jeszcze spłaca zaległości.
WM: W tej cenie ma być m.in. dług względem Andrzeja Kuchara. 11 milionów plus ma jeszcze zarobić 5 milionów.
RM: Tak, ale są jeszcze takie przegrane sprawy typu FIFA z jakimiś zawodnikami. To pewnie kwestia trzech, czterech dni jeżeli tam przyjeżdża doświadczona grupa ludzi, która w tym siedzi. Lechia z tego co wiem, pod koniec roku sama robiła audyt. Na pewnych liczbach można się oprzeć, to pewnie kwestia niuansów kontraktowych z piłkarzami.
WM: Czyli muszą po prostu dodać te słupki i sprawdzić, czy nie schowały się jakieś niespodzianki?
RM: Na pewno mają większość danych, to kwestia potwierdzenia. Jeżeli kupują Lechię, to na pewno dostali wszystkie papiery. A jeżeli przyjeżdżają to sprawdzić, to jest kwestia porównania, czy to jest OK. Powinno to dosyć szybko pójść.
WM: Jeżeli Lechia podrożeje o milion euro, to wciąż będzie tania?
RM: Na pewno tak. Dziwię się panu Andrzejowi, bo był kupiec, który dawał sześć milionów euro i to był bardzo poważny problem.
WM: Dlaczego? Dlatego, że pochodził z Rosji?
RM: Tak. Dlatego jestem bardzo zdziwiony, że wtedy pan Andrzej chciał siedem milionów.
WM: Może to był zły moment? Może liczył jeszcze, że rozkręci ten interes? W tym interesie nie zapominajmy, że jest jeszcze PGE Arena i może liczył na więcej. Rzeczywiście potem była mowa o tym, że miastu też chciał sprzedać za większe pieniądze.
RM: Sytuacja była wtedy bardzo dziwna. Pan Andrzej chciał pięć milionów euro, potem dostał sześć, to chciał siedem. Tak do końca nie rozumiałem tego systemu liczenia. A teraz sprzedaje za cztery miliony. Pan Andrzej jest doświadczonym biznesmenem i wie co robić. Nie chcę go uczyć, co ma robić.
WM: Ale jest urażonym biznesmenem, bo sam stwierdził, że to konsekwencja tego, że go obrażają. Jego żona w tej sytuacji powiedziała: „Nie będą brukać imienia mego i mego męża.”
RM: Ja do końca nie wierzę w takie rzeczy. Wiadomo, że pan Andrzej zawsze chciał sprzedać Lechię, to była kwestia ceny. A może teraz to wszystko zmobilizowało go do szybszej sprzedaży i może za inną cenę.
WM: Na ile atrakcyjny w tym projekcie finansowym jest stadion? Wiadomo, że gdy pojawił się Sport Five, za czasów twojego dyrektorowania w Lechii, tu widziano ten potencjalny zysk i możliwość robienia interesów.
RM: Stadion na pewno działa bardzo dobrze. Pamiętam jak ten Rosjanin, potencjalny kupiec, oglądając stadion od razu się oczarował. Miał kontakty w Londynie ze świata muzyki, chciał być od razu operatorem i właścicielem. Niestety nie udało się. Stadion jest takim „języczkiem uwagi” dla wszystkich. Gdy przyjeżdża do nas zawodnik z zagranicy i przychodzi na stadion to mówi wow. Jeśli chodzi o stadion, jesteśmy Europą na najwyższym poziomie.
WM: Co z tego, skoro nie dają nam meczów reprezentacji, tylko na Stadionie Narodowym?
RM: Niestety w tym roku nie będziemy mieli żadnego meczu polskiej reprezentacji. Mecz ze Szkocją będzie w marcu i nie wiadomo jaka będzie pogoda, więc koniecznie chcą grać na Narodowym przy zamkniętym dachu. Potem z Niemcami, Peru, Chile na wyjeździe. Potem eliminacyjne mecze we wrześniu, które są rozgrywane w Warszawie.
WM: Jest jedna możliwość. Europejskie puchary z udziałem Lechii.
RM: Pewnie nie w tym roku, ale jak patrzyłem na te drużyny, które są w Pucharze Polski. Chyba skupiłbym się na tych rozgrywkach, ten rok może być ciekawy.
WM: Czas przełomu jeśli chodzi o piłkarski interes w Polsce. Miasto Wrocław sprzedało grupie trzech poważnych, lokalnych sponsorów udziały, ponad 50 proc. I wielka sprawa w Legii Warszawa, gdzie biznesmen, który zrobił pieniądze w USA położył 80 milionów na stół do spółki ze swoim kolegą, dotychczasowym prezesem Bogusławem Leśnodorskim. Proszę bardzo, mamy prywatny interes grubszego sortu.
RM: Na pewno trzeba się z tego cieszyć. Jeżeli w Polsce będzie pięć drużyn, będą chciały walczyć o coś, będą chciały robić transfery. Moda jest taka, że chcą polskich zawodników. Te pieniądze będą krążyć dookoła i wszyscy na tym skorzystają. Jeżeli będą lepsi zawodnicy, lepszy produkt, to telewizja będzie więcej płaciła. A my chętnie będziemy to wszystko oglądać.
WM: Budżet Legii Warszawa to ponad 80 milionów złotych. Jeśli chodzi o Lechię, na razie 22 miliony. Jakie będą perspektywy, jeżeli oni za dużo nie zapłacili za przejęcie, to będą mieli na inwestowanie?
RM: Inwestowanie to wiadomo w piłkarzy. Przydałaby się baza dla grup juniorskich. A jeśli chodzi o bazę do pierwszego zespołu, to ma jedną z najlepszych w Polsce. Stadion ma super biuro, wszystko jest. Tu nie potrzeba żywej gotówki. Trzeba byłoby coś dołożyć na pensje. Jeśli chcemy mieć dobrych zawodników, to zarobki muszą być wyższe.
WM: Kogo będą tutaj potrzebować poza piłkarzami? Nie wierzę, że Radosław Michalski, człowiek z tak dużym doświadczeniem, postać znana jeszcze z europejskich boisk, na dodatek prezes Pomorskiego Związku Piłki Nożnej, zatem gospodarz całego ogródka, musi pozostawać w jakichś relacjach. Umówili się już na spotkania? Zatelefonowali z Lechii, z Benfici, kancelarii, że chcą opowiedzieć co tu będą robić?
RM: Jesteśmy umówieni na spotkanie, ale nie mamy jeszcze daty. Dla tej grupy to bardzo gorący okres, muszą wszystko przekalkulować, zrobić audyty. Muszą zebrać czterech zawodników, którzy muszą wyjechać do Turcji. A jest to grupa z różnych regionów świata, muszą pojeździć, spotykać się. Jeszcze trochę czasu potrzebują.
WM: Z kim jesteście umówieni? Vieira podobno pod koniec zeszłego roku był na stadionie PGE Arena.
RM: Jest taka możliwość, ale nie wiem o tym. Adam Mandziara od zawsze miał sentyment do Gdańska, do Lechii. W końcu udało mu się dopiąć celu.
WM: Adam Mandziara to menadżer, który stoi za powiązaniem wszystkich zainteresowanych w interes, którym nazywa się sprzedaż podobno za 4 miliony euro. Zgódźmy się, to są pieniądze, które płaci się za jednego dobrej, ale nie najwyższej rangi zawodnika. Podobno w przyszłym tygodniu ma być finalizacja.
RM: Też tak słyszałem i nie wyobrażam sobie, żeby to nastąpiło później. Czas ucieka i nie ma na co czekać. Trzeba wszystko dopinać jak najszybciej. Do rozpoczęcia sezonu zostało mało czasu. Trzeba szybko scalić drużynę, żeby Michał Probierz miał więcej czasu. Czym innym jest wejście fajnych piłkarzy, którzy mają indywidualne umiejętności, czym innym, żeby to była drużyna. A na to potrzeba trochę czasu.
WM: Dziękuję bardzo.
RM: Dziękuję.