Trzy i pół miliona złotych z budżetu Sopotu trafiło do spółki zarządzającej hipodromem. Odpowiednie zmiany w budżecie przegłosowali radni kurortu. Według niektórych samorządowców, to marnowanie publicznych pieniędzy, bo hipodrom powinien sam na siebie zarabiać. Przeciwnikiem dofinansowanie sopockiego obiektu jest między innymi Andrzej Kałużny z PiS. Jego zdaniem na terenie hipodromu powinno być o wiele więcej imprez, dzięki czemu wpływy do kasy byłyby większe. – Dla mnie jest tam za mało życia. Prezes hipodromu powinien tak zorganizować kalendarz, żeby wydarzeń było więcej. Może wyścigi psów, może więcej wyścigów konnych. Trudno mi bezpośrednio doradzać, ale taki jest obowiązek menedżera spółki handlowej, żeby organ właścicielski, czyli miasto Sopot, nie musiał do niej dokładać, mówi radny Prawa i Sprawiedliwości.
Prezydent Sopotu Jacek Karnowski odpiera te zarzuty. Jak mówi, hipodrom jest dla miasta wartością samą w sobie i mimo, że nie jest w stanie na siebie zarabiać, to bardzo mocno wpływa na atrakcyjność kurortu. – To jest taka sama sytuacja, jak z klubem żeglarskim czy mariną. Te inwestycje wprost się nie zwracają, ale dzięki nim Sopot jest atrakcyjniejszy turystycznie, ale też korzysta na tym zdrowie mieszkańców, tłumaczy Jacek Karnowski.
Dotacja z miasta trafia do spółki prowadzącej hipodrom co roku. Tym razem jest ona wyjątkowo wysoka, bo obiekt przeszedł gruntowną rewitalizację. Mieszkające tam konie zyskały nowoczesne stajnie, powstał też między innymi ośrodek hipoterapii i hala ujeżdżalni.