Gdyby nie było kanału Raduni, nie byłoby Gdańska – ta opinia historyka na temat zabytkowego przekopu, który przepływa przez Gdańsk i pokazuje jak ważny to obiekt dla miasta. Przyjrzeliśmy się bliżej historii kanału i temu jak się zmieniał. Historia kanału Raduni sięga XIV wieku. Wtedy w mieście nad Motławą pojawili się Krzyżacy. Bardzo szybko jasne dla nich stało się, że jeśli Gdańsk ma się rozwijać konieczny jest do tego dostęp do odpowiedniej ilości dobrej i świeżej wody.
W Gdańsku był z tym problem, bo leżał na bagnach. Woda z Motławy nie nadawała się do picia. Z kolei potoki, które spływały z wysoczyzny, były zbyt małe, by można było opierać na nich rozwój ważnego portu i dużego miasta – mówi historyk Bartosz Gondek. W związku z tym podjęto decyzję o budowie kanału, który doprowadzi do Gdańska dobrej jakości wodę z Raduni. Kanał, jak na tamte czasy, był bardzo długi – miał 13,5 km. Jego budowa trwała aż 8 lat i zakończyła się w 1356 roku.
Woda zasilała nie tylko studnie, ale również cały gdański przemysł, m.in. wielkie młyny. Stąd też pierwsza nazwa kanału, czyli młynówka. Ważną rolę w przemyśle odgrywał on aż do XIX wieku, podkreśla Gondek.
Obecnie kanał pełni głównie rolę melioracyjną. Zbiera wody spływające z górnych tarasów Gdańska. Niestety, z tym związane jest jedno z najbardziej dramatycznych wydarzeń w najnowszej historii Gdańska. 9 lipca 2001 roku nad miastem nastąpiło oberwanie chmury. Ulewny deszcz padał przez wiele godzin, przez co wezbrały potoki wpadające do kanału Raduni. Ten nie poradził sobie z olbrzymią ilością wody. Jego maksymalna przepustowość wynosiła wtedy 25 m3/s, a podczas ulewy kanał musiał przyjąć przepływ 5 razy większy: 125 m3/s. Woda przerwała wały lub zaczęła się przez nie przelewać, a największe zniszczenia poczyniła w dzielnicach: Św. Wojciech, Lipce, Orunia i Niegowo.
Jak wyliczają urzędnicy w specjalnym raporcie, przerwana została wtedy komunikacja na drodze krajowej nr 1 oraz poważnie zagrożona została linia kolejowa relacji Gdańsk – Tczew, czyli główny szlak kolejowy łączący port i aglomerację Trójmiasta z pozostałą częścią kraju. Na potoku Strzyża nastąpiło przerwanie wału zbiornika retencyjnego „Srebrzysko”, co spowodowało lokalną powódź w odcinku środkowym potoku wzdłuż ul. Słowackiego (odcinek Potokowa – Grunwaldzka). W sumie na skutek powodzi straty w infrastrukturze miasta zostały oszacowane na około 200 mln zł, nie licząc strat poniesionych przez ludność. Powodzią dotkniętych zostało około 300 rodzin, a około 5 tys. osób otrzymało „kartę powodzianina” uprawniającą do otrzymania pomocy socjalnej.
To sprawiło, że w Gdańsku zaczęto realizować wielki plan zabezpieczenia przeciwpowodziowego. W tym czasie wybudowano 25 nowych zbiorników retencyjnych (obecnie jest ich 46 – mogą pomieścić 500 tys. m3 wód opadowych), długość drenaży zwiększyła się z 6728 km do 8178 km, a kolektorów deszczowych z 386 206 km do 610 506 km, powstało także 7 nowych przepompowni na sieci kanalizacji deszczowej (obecnie jest ich 11), wybudowano dwa zrzuty wody z kanału oraz co najważniejsze zmodernizowano sam kanał. Na całej jego długości w Gdańsku wzmocniono nabrzeże oraz wały, przekop pogłębiono także w niektórych miejscach.
Inwestycje, wyceniane łącznie na ponad 330 mln zł, sprawiły, że możliwości przyjmowania wody przez kanał Raduni zwiększyły się 10-krotnie, podkreśla Magdalena Kuczyńska z gdańskiego magistratu.
Modernizacja kanału Raduni na terenie Gdańska zakończyła się w tym roku. Prace wciąż trwają za to na terenie Pruszcza Gdańskiego. W zeszłym roku ruszyła modernizacja nabrzeża i wałów na odcinku od północnej granicy miasta do ulicy Raciborskiego. W ostatnich dniach ogłoszono za to przetarg na remont nabrzeża na pozostałym miejskim odcinku. Wszystkie prace zakończą się w 2015 roku. To będzie większość robót niezbędnych do zabezpieczenia przeciwpowodziowego Pruszcza.
Jedyną rzeczą, która pozostanie do zrobienia, aby w pełni zabezpieczyć Pruszcz przed powodzią, będzie budowa dodatkowego upustu. Pozwoli on przejąć więcej wody spływającej z wysoczyzny do kanału. Dzięki temu też pojawi się szansa na rozwój terenów leżących w północnej części miasta, w pobliżu kanału. Będzie można wybudować tam w przyszłości drogi, osiedla mieszkaniowe – mówi Krzysztof Roman ze starostwa w Pruszczu.
Urzędnicy liczą, że pieniądze na ten cel uda się pozyskać w najbliższych latach z Unii Europejskiej.