Prezydent miasta oskarżony przez swojego przeciwnika o współzlecenie podpalenia jego samochodów. Magistrat już wcześniej zaprzeczał, że władze miasta miały cokolwiek z tym wspólnego. Na piątek zapowiedziano konferencję prasową prezydenta Macieja Kobylińskiego. W czwartek swoje stanowisko przedstawił przeciwnik Kobylińskiego Aleksander Jacek. Poinformował, że dysponuje dowodami na związek Kobylińskiego z tą sprawą. Podkreślił, że ma to bezpośredni związek z jego działalnością polityczną.
2 kwietnia ub. roku Jacek złożył w urzędzie miasta doniesienie o łamaniu przepisów. Chodziło o biznesmena Andrzeja O., który jak stwierdził Jacek wynajmował jednemu z banków swój lokal, mimo, że formalnie nie zakończył jego budowy, a obiekt nie został dopuszczony do użytkowania. Drugie doniesienie dotyczyło bezprawnego powieszenia na budynku komunalnym bilbordu reklamowego przez firmę ubezpieczeniową, której dyrektorem jest syn prezydenta Słupska.
Aleksander Jacek ujawnił, że po złożeniu dokumentów najwyżsi przedstawiciele słupskiego magistratu telefonicznie kontaktowali się z przedsiębiorcą Andrzejem O. Od 3 kwietnia w ciągu kilkunastu dni prezydent Słupska Maciej Kobyliński oraz jego zastępca Andrzej Kaczmarczyk mieli rozmawiać z Andrzejem O. łącznie 26 razy. Aleksander Jacek odczytał też zeznanie podpalacza samochodów Czesława M. o sytuacji z początku kwietnia 2013 roku.
– Andrzej O. zawiózł mnie do restauracji Nostalgia w Poganicach koło Słupska. Tam spotkaliśmy się z prezydentem Kobylińskim. Było nas trzech. Była taka luźna rozmowa, między innymi o Aleksandrze Jacku. Jak przeszkadza i jaka to menda. Pojawił się nawet taki żart, że trzeba by mu obciąć pazurki razem z placami. Ja powiedziałem, że wiem o co chodzi, ale zrobię to za umorzenie długu mojej matce za sklep w Słupsku w wysokości 20 tysięcy złotych. Kobyliński przytaknął głową, bo i tak wiedział, że nie zapłaci z własnej kieszeni – cytował w czwartek zeznania Aleksander Jacek. W grudniu 2013 roku mimo negatywnej opinii komisji Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej wiceprezydent Słupska Andrzej Kaczmarczyk dług umorzył.
Z bilingów, które pokazał dziennikarzom Aleksander Jacek wynika, że ostatni raz Andrzej O. kontaktował się z prezydentem Maciejem Kobyliński w przeddzień spalenia samochodów. To była ponad trzyminutowa rozmowa. Tuż po niej Andrzej O. miał dzwonić do podpalacza Czesława M. Rozmawiali niespełna pół minuty. Następnego dnia, czyli 9 kwietnia, gdy samochody spłonęły nie ma żadnych rozmów Andrzeja O. i prezydenta Słupska lub jego zastępcy.
Andrzej O. rozmawia za to osiem razy z podpalaczem samochodów. Czesław M. po podpaleniu samochodów jak twierdzi zgodnie z umową wysyła dwa smsy z umówioną treścią do Andrzeja O. Wiadomości mają być wysłane o 21.10 i 21.11 9 kwietnia 2013 roku. Następnego dnia o 11.35 Andrzej O. dzwoni do wiceprezydenta Słupska Andrzeja Kaczmarczyka i rozmawiają ponad dwie minuty.
– Zwołałem tę konferencję prasową by poprzez media pokazać materiał dowodowy, który ma prokuratura i z którego moim zdaniem jasno wynika kto inspirował i zlecał podpalenie moich samochodów – powiedział Aleksander Jacek. Do prokuratury złożył wniosek o ściganie prezydenta Słupska Macieja Kobylińskiego i wiceprezydenta Andrzeja Kaczmarczyka za sprawstwo kierownicze oraz przekroczenie uprawnień.
Rzecznik słupskiego magistratu Dawid Zielkowski najpierw poinformował, że odniesienie się do tych zarzutów jeszcze dziś. Jednak po godzinie przekazał informację, że w piątek zrobi to prezydent Słupska Maciej Kobyliński podczas briefingu prasowego.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Słupsku. Zarzut podżegania do podpalenia postawiła biznesmenowi Andrzejowi O., a podpalenia Czesławowi M. Pełnomocnik Aleksandra Jacka mecenas Anna Bogucka-Skowrońska napisała wniosek do Ministra Sprawiedliwości oraz Prokuratora Generalnego o odebranie śledztwa prokuraturze rejonowej w Słupsku oraz objęcie jej specjalnym nadzorem.