Niedźwiedź przed kościołem garnizonowym p.w. św. Jerzego w Sopocie. Na taki pomysł wpadli mieszkańcy miasta Ewa Rakowska i jej mąż Andrzej Fórmianiak. Sopocianie badają historię wyjątkowego polskiego żołnierza z czasów II wojny światowej – niedźwiedzia Wojtka. Przygarnięty przez żołnierzy 22. Kompanii Zaopatrywania Artylerii w 2. Korpusie Polskim pod dowództwem gen. Władysława Andersa, Miś Wojtek przeszedł cały szlak bojowy, od Iranu aż do Włoch. – Walczył pod Monte Cassino, dlatego jego pomnik chcemy postawić właśnie na słynnym Monciaku. Sopocka ulica powinna mieć taki symbol, mówi Ewa Rakowska.
Pieniądze na ten cel pani Ewa i przyjaciele zbierają od trzech lat. Na koncie jest już 25 tys. złotych. Syryjski niedźwiedź brunatny został wykupiony na pustyni przez polskich żołnierzy. – Zafascynowała nas historia Wojtka. To symbol przyjaźni i pomocy, a nie tylko opowieść o „wojennych losach”, opowiada pani Ewa. – W Polsce to trochę zapomniany symbol, za granicą cieszy się ogromną popularnością. Gdyby Amerykanie mieli takiego misia, dowiedziałby się o nim cały świat, dodaje Ewa Rakowska
Monument przedstawiający Wojtka stoi w Szymbarku. W Edynburgu, niedaleko parlamentu, także jest pomnik misia. W edynburskim ZOO, do którego niedźwiedź trafił po demobilizacji, wisi upamiętniająca go tablica. Na całym świecie powstają filmy, książki i albumy z fotografiami – wszystko po to, aby uhonorować niedźwiedzia, który, właściwie z własnego wyboru, stał się polskim żołnierzem.
Założyciele Fundacji Na Rzecz Budowy Pomnika Misia Wojtka w Sopocie wykonanie rzeźby powierzyli rzeźbiarzowi Wojciechowi Gryniewiczowi, autorowi wielokrotnie nagradzanej „Ławeczki Tuwima” w Łodzi.