Ćwiczenia ratowników i personelu przeprowadzono w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w Słupsku. W akcję zaangażowanych było prawie sto osób, w tym studenci ratownictwa medycznego. Ćwiczono każdy element akcji, żeby wyglądało jak najbardziej realistycznie. Scenariusz zakłada wypadek autobusu na ulicy Bałtyckiej w Słupsku. – Spośród rannych, część trafia do nas karetkami pogotowia, część prywatnymi samochodami. Jedna osoba po reanimacji umiera, dwanaście osób jest w stanie dobrym, ośmiu pacjentów w stanie średnim i trzy osoby w stanie ciężkim, mówi dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Słupsku Ryszard Stus. – Naszym zadaniem jest wyselekcjonować tych, którzy potrzebują pomocy najpilniej i przekierować ich do odpowiednich miejsc w szpitalu. Dodatkowym utrudnieniem są poszkodowane, kobieta w zaawansowanej ciąży oraz matka z kilkuletnim dzieckiem, dodaje dyrektor.
Na SOR pojawił się psycholog oraz osoba, która przekazywała informacje rodzinom poszkodowanych w wypadku. Z rannym pracowali ratownicy medyczni, lekarze i pielęgniarki. – Właśnie dla takich zdarzeń istnieje Szpitalny Oddział Ratunkowy. Jeśli tu pojawiają się osoby z gorączką lub bólem głowy, to zazwyczaj są bardzo niezadowolone, bo muszą czekać na pomoc najdłużej. W pierwszej kolejności musimy zając się przede wszystkim nagłymi przypadkami. Dlatego przy tej okazji apeluję, SOR to nie jest miejsce do leczenia przeziębienia, mówi Ryszard Stus.
Rocznie przez Szpitalny Oddział Ratunkowy w Słupsku przewija się ponad 35 tysięcy pacjentów. Około jedna trzecia nigdy nie powinna tu trafić.