Bezdomni w Sopocie uprzykrzają życie turystom wypoczywającym w kurorcie. Jak się okazuje, nie tylko im. – Zabierają jedzenie z talerzy, kradną pieniądze, plują i biją naszych pracowników, tak o nich mówią sopoccy restauratorzy. Im więcej turystów pojawia się w mieście, tym więcej na całe wakacje przyjeżdża tu bezdomnych, nocujących na plaży, w parkach i pustostanach. I choć straż miejska próbuje z nimi walczyć, to goście restauracji i kawiarni są nieustannie nagabywani przez żebraków. – Goście czują się zastraszeni, a sytuacje są różnorakie. Zdarza się, że do stolika podchodzi matka z dziećmi. Dzieciak dotyka jedzenia na talerzu, po czym inny porywa je z talerza i zjada. Zdarza się też, że gdy nasi pracownicy próbują interweniować, są przez żebrzących atakowani, powiedziała reporterowi Radia Gdańsk menadżerka jednej z sopockich restauracji.

– Są coraz bardziej bezczelni, coraz bardziej natarczywi. A my jesteśmy bezbronni. Straż miejska i policja bywa u nas rzadko. Nawet jeśli interweniuje, to nic z tymi ludźmi nie da się zrobić. Wracają często tego samego dnia, dodał inny z restauratorów.

Na co dzień w Sopocie, oficjalnie przebywa około osiemdziesięciu takich osób. W sezonie ich liczba podwaja się. Mówi się, że przyjeżdżają tu z całej Polski na tak zwane „występy gościnne”. Jak zauważa Mirosław Mudlaff ze Straży Miejskiej, to tylko jedno z miejsc na ich wakacyjnej trasie. – Zdarza się, że będąc w Zakopanem widzę twarze, które przeganiamy z Sopotu, mówi komendant. Bezdomni w Sopocie żebrzą, śpią w publicznych miejscach, zaczepiają turystów i psują wizerunek kurortu. Gdzie najczęściej można się na nich natknąć? – Oczywiście przede wszystkim na ulicy Bohaterów Monte Cassino. Tu mają okazję wyżebrać najwięcej gotówki. Drugim ich ulubionym miejscem jest plaża, dodał Mirosław Mudlaff.

Komendant przyznaje, że nie ma na nich skutecznego sposobu. Apeluje jednak, że będąc w Sopocie nie dawać żebrzącym pieniędzy. Na 99 proc. procent będą wydane na alkohol.