Nieudany skok ze spadochronem i katastrofa wiatrakowca. Dwa wypadki, jedna przyczyna: błąd człowieka

Komisja Badań Wypadków Lotniczych stwierdziła, że błąd człowieka był główną przyczyną dwóch wypadków lotniczych w okolicach Słupska. Chodzi o lądowanie skoczka spadochronowego na lotnisku w Krępie i lądowanie wiatrakowca w Noskowie. W przypadku feralnego skoku w Krępie, eksperci z Komisji Badania Wypadków Lotniczych uznali, że spadochroniarz zbyt późno zdecydował się na zakręt i wytracanie prędkości. Mężczyzna uderzył w ziemię z dużą siłą. Spadochroniarz miał połamane nogi, uraz kręgosłupa oraz miednicy. KBWL ustaliła również, że pomimo dużego doświadczenia, spadochroniarz używał innego niż zwykle spadochronu.

Na Safire 149 w sumie oddał 235 skoków, a na Viperze 135, na którym doszło do zderzenia z ziemią skakał tylko 27 razy. Eksperci komisji zalecili, aby w przypadku zmiany czaszy spadochrony, na nowo utrwalać i ćwiczyć różne manewry lądowania, zaczynając od tych łatwiejszych i mniej ryzykownych.

Kolejny wypadek, który badali eksperci wydarzył się w Noskowie koło Słupska. 5 czerwca tego roku rozbił się tam wiatrakowiec. Zdaniem ekspertów, do wypadku doprowadziła błędna decyzja o podjęciu próby startu na podmokłym terenie. Wiatrakowiec przewrócił się na bok, wpadł do pobliskiego strumienia i uwięził pilota pod wodą. Uratowali go okoliczni mieszkańcy.

Eksperci podkreślili, że niemiecki pilot próbował startować „na siłę” nie biorąc do końca pod uwagę warunków atmosferycznych, a także rozmiękczonej obfitymi opadami drogi gruntowej. Pilot próbował wykorzystać ją jako pas startowy. Zdaniem Komisji Badania Wypadków Lotniczych, gdyby pilot wstrzymał się z decyzją o starcie co najmniej 30 minut, do wypadku prawdopodobnie by nie doszło. Droga po opadach deszczu szybko się osuszyła i byłaby bezpieczniejszą droga do startu wiatrakowca. W tym przypadki pilot nie odniósł poważniejszych obrażeń, ale maszyna została poważnie uszkodzona.

pw/oo
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj