To był obóz pracy – twierdzi Prokuratura Okręgowa w Słupsku. Nie zgadza się z tym część pracowników, zorganizowali pikietę. Słupscy śledczy wspólnie z Scotland Yardem badają sprawę handlu Polakami na terenie Wielkiej Brytanii. Z ustaleń wynika, że pracownicy z Polski werbowani przez firmę ze Słupska byli przetrzymywani w zamknięciu, pracowali ponad siły, wypłacano im zaniżone pensje. Tymczasem część pracowników pikietowała dziś przed prokuraturą w Słupsku. Ich zdaniem śledztwo to nieporozumienie i fałszywe oskarżenia. Przyszli w piątek z transparentami.
– Jaki obóz pracy? Każdy pracował ile chciał. Warunki pobytu były dobre. Ja pracowałem tam dwa lata. Od stycznia nie mamy pracy, ja z zarobków byłem zadowolony, teraz czterdzieści rodzin cierpi. Mogą panu pokazać tych ludzi na wioskach, niech powiedzą jak żyli wcześniej, a jak biedują teraz, mówili reporterowi Radia Gdańsk byli pracownicy firmy.
W odpowiedzi na te zarzuty prokurator Zbigniew Synak, który nadzoruje śledztwo pokazał dziennikarzom film nagrany przez jednego ze współwłaścicieli firmy w Wielkiej Brytanii. – Nagrywa telefonem komórkowym film, dokumentując teren, na którym przebywają pracownicy. Kilkakrotnie pada sformułowanie obóz pracy, a na końcu: Witamy w Auschwitz, dodaje prokurator Synak.
Pracownicy mieli zakaz opuszczania terenu, na zdjęciach widać, że ich miejsce pobytu jest otoczone płotem i murem z zaostrzonymi, metalowymi prętami uniemożliwiającymi wyjście. Spali w halach i garażach w prowizorycznie urządzonych posłaniach. – To są warunki uwłaczające godności człowieka, podkreśla prokurator Synak.
Werbowani w okolicach Słupska robotnicy pracowali zdaniem prokuratury po jedenaście godzin na dobę od poniedziałku do soboty i osiem godzin co drugą niedzielę. Płacono im od dwóch i pół do pięciu tysięcy złotych, podczas, gdy zgodnie z prawem Wielkiej Brytanii minimalna pensja powinna wynosić co najmniej dziewięć tysięcy złotych.
– Bierzemy pod uwagę zeznania wszystkich pracowników, ale trzeba pamiętać, że nawet zgoda pracowników na takie traktowanie nie wyłącza odpowiedzialności pracodawcy, mówił prokurator Synak. Dodał, że zeznania obciążające werbowników złożyło dziesięć osób. – Dzięki temu, że sprawa jest prowadzona przez polsko-brytyjski zespół śledczych postępowanie toczy się bardzo szybko. Z naszej strony oprócz prokuratorów czynności wykonuje słupski oddział Centralnego Biura Śledczego, ze strony brytyjskiej Scotland Yard, dodał prokurator Mieczysław Buksa.
W sprawie podejrzane są cztery osoby, jedna jest poszukiwana Europejskim Listem Gończym. Grozi im do piętnastu lat więzienia.