Nie obsługujemy Rosjan – napis tej treści wita osoby, które wchodzą do jednej z sopockich restauracji mieszczących się przy plaży. Kartka zawisła po tym jak wojska rosyjskie wkroczyły na terytorium Ukrainy. Właściciel restauracji Jan Hermanowicz od wielu miesięcy daje do zrozumienia, co myśli o tym, co dzieje się na Ukrainie. Jesienią wywiesił żółto-niebieską flagę nad wejściem – jak sam tłumaczy – popierając to, co działo się na Majdanie. Niedawno dołożył do tego plakat wyśmiewający pokojowe intencje Wladimira Putina oraz kartkę z napisem „Nie obsługujemy Rosjan” w językach polskim i ukraińskim.
Dlaczego swój protest kieruje przeciwko mieszkańcom a nie politykom? – Robię to, ponieważ według mnie społeczeństwo rosyjskie jest współodpowiedzialne za to, co dzieje się na Ukrainie. Rosjanie zachowują się biernie, milczą, nie protestują, a wręcz popierają poczynania Putina, twierdzi Jan Hermanowicz.
Gdy Rosjanie widzą napis, często wychodzą z restauracji. Zdarzają się jednak i tacy, którzy podchodzą do właściciela i przekonują, że nie podoba im się polityka Putina. Zdarzały się też nieprzyjemne incydenty – ktoś nazwał Hermanowicza rasistą. On sam jednak, jak zapowiada, nie zamierza się ugiąć.
Tymczasem do tego chce go namówić Jacek Karnowski. Prezydent Sopotu podkreśla, że zna Hermanowicza i ceni go za jego wcześniejszą działalność, w wyniku której w czasie stanu wojennego 2 lata przesiedział w więzieniu. – W pewnym sensie rozumiem i popieram protest pana Hermanowicza, bo domyślam się, że chciał protestować przeciwko agresorskiej polityce Putina. W Rosji mieszka jednak bardzo wielu ludzi. W Sopocie podczas festiwalu literackiego było bardzo wielu literatów, którzy nie popierają prezydenta Rosji i przeciwko niemu protestują. I to mimo, że za taki protest można wylądować w więzieniu czy szpitalu psychiatrycznym. Będę namawiał pana Hermanowicza do zdjęcia tego ogłoszenia, mówi prezydent Karnowski.