Hurtownia Profarm sprowadziła lek dla chorego na malarię, łamiąc prawo farmaceutyczne. Chorego, którego leczono w Uniwersyteckim Centrum Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni uratowano, ale hurtowni grozi teraz likwidacja.
Malarię wywołują pasożyty przenoszone przez tropikalne komary. Pasożytów jest kilka rodzajów. Niektóre wywołują trudną w leczeniu postać malarii. To właśnie spotkało pana Grzegorza, który był leczony w Gdyni od października do grudnia 2012 roku, czytamy w Gazecie Wyborczej.
Mężczyźnie potrzebny był lek zwalczający postacie pasożyta uśpione w komórkach wątroby i powodujące nawroty choroby. Takim lekiem jest indyjski Malirid, który nie jest dopuszczony do obrotu w Polsce ani w żadnym kraju Unii Europejskiej. Można go sprowadzić tylko w ramach importu docelowego.
Minister zdrowia na wniosek lekarzy wydaje specjalną zgodę na ściągnięcie leku. Jednak tylko w takiej ilości, jaka jest potrzebna konkretnemu choremu i tylko z kraju, w którym jest dopuszczony do obrotu. Hurtownia nie sprowadziła jednak leku z Indii, lecz z Wielkiej Brytanii. Wykryli to inspektorzy Brytyjskiej Agencji Regulacyjnej ds. Leków i Produktów Medycznych i zawiadomili o tym Głównego Inspektora Farmaceutycznego w Polsce. Ten zlecił kontrolę, której skutkiem było cofnięcie Profarmowi zgody na obrót lekami. Oznacza to w praktyce likwidację firmy.
Profarm argumentuje, że kara nałożona przez GIF jest nieproporcjonalna do winy. – Firma sprzedaje rocznie 2,5 mln opakowań leków, w tym jako jedyna ratujące życie leki na hemofilię. Sto kilkanaście opakowań sprowadzonych z naruszeniem prawa nie powinno zatem decydować o jej losach.