Lwy, które były spodziewane w Gdańsku dziś w ciągu dnia, dotrą do Oliwy dopiero w nocy z soboty na niedzielę. – Sami jesteśmy zdziwieni, że jadą tak bez pośpiechu, powiedział Radiu Gdańsk dyrektor zoo Michał Targowski.
Dziś rano pracownicy oliwskiego ogrodu odnotowali po pozycji GPS „lwiego transportu”, że jest on dopiero na granicy francusko-niemieckiej, a zwierzęta jak i kierowca śpią. Dyrektor Michał Targowski jest jednak spokojny i mówi, że certyfikowana holenderska firma przewożąca lwy wie co robi. Holendrzy od lat współpracują z wieloma ogrodami w Europie i mają dobrą renomę. Nie spieszą się i skrupulatnie trzymają norm.
Specjalne przepisy nie zezwalają jechać takim samochodem szybciej niż 90 km/h, nawet na autostradzie. Jedyny mankament Holendrów to, że auto prowadzi jeden kierowca i trzeba robić przewidziane w takich sytuacjach przerwy. Zwierzęta też muszą mieć czas na wytchnienie. Jazda non stop w szumie samochodowe silnika i wibracjach powoduje, że czują się mówiąc najprościej „trochę skołowane”. Potrzebują przerw, w czasie których dostają wodę.
Czy zwierzętom nie szkodzi jednak zbyt długi transport? W przypadku samca trwa on od czwartku, bo Arco wyruszył w drogę aż z Portugalii. W piątek we Francji dołączyły do niego trzy samice Berghi, Zion i Binga. Dyrektor Targowski twierdzi, że lwy to bardzo wytrzymałe zwierzęta. W naturze nie jedzą zwykle przez tydzień a nawet dłużej, wszystko bowiem zależy od powodzenia polowania.
Ostatecznie rozładunek lwów zaplanowano na niedzielny poranek. Przypominamy jednak, że zwierzęta będzie można zobaczyć dopiero za tydzień. W sobotę 11 października odbędzie się Dzień Otwarty w ZOO i oficjalne otwarcie lwiarni. Najpierw lwy muszą oswoić się z nowym miejscem.
wrasz