Prokuratura sprawdzi ważność ponad sześciuset mandatów, które wystawili strażnicy w gminie wiejskiej Słupsk. Wątpliwości śledczych związane są z podpisami, które na mandatach umieszczał komendant straży gminnej. W tym czasie był zawieszony w obowiązkach. W grudniu 2012 roku komendant straży gminnej Marek F. w czasie, gdy był zawieszony w czynnościach służbowych podpisywał mandaty oraz tytuły wykonawcze do urzędów skarbowych. Gdy jeden ze strażników gminnych zwrócił na to uwagę, został wyrzucony z pracy. Pierwotnie prokuratura umorzyła ten wątek, ale strażnik do którego dotarł reporter Radia Gdańsk twierdzi, że śledczym dostarczono sfałszowaną ewidencję mandatów. Wynikało z niej, że takich decyzji Marek F. podpisał tylko cztery.

– Prawda jest zupełnie inna, mówi w rozmowie z reporterem Radia Gdańsk wyrzucony z pracy strażnik gminny. – Pan komendant dostarczył prokuraturze zupełnie inną ewidencję. Ta, którą ja widziałem i zwróciłem na to uwagę śledczym, zawierała ponad 650 mandatów podpisanych przez Marka F. w czasie zawieszenia. Do tego dochodzi co najmniej kilkadziesiąt decyzji do urzędu skarbowego. Te mandaty są nieważne, bo nie mógł ich podpisać zawieszony w czynnościach funkcjonariusz, podkreśla mężczyzna.

Były pracownik straży gminnej w Słupsku został przez prokuraturę oczyszczony z zarzutów, za które został zwolniony z pracy. Teraz procesuje się ze strażą gminną przed sądem pracy. Prokurator rejonowy w Słupsku Dariusz Iwanowicz potwierdził wszczęcie nowego dochodzenia w sprawie mandatów z fotoradarów straży gminnej w Słupsku.

Komendant Marek F. był zawieszony, ponieważ został przez sąd skazany nieprawomocnym wyrokiem za umorzenie mandatu samorządowcowi z Podlasia. Zrobił to przez telefon. Nie wiedział jednak, że samorządowiec z Podlasia jest podsłuchiwany przez CBŚ, w związku ze śledztwem dotyczącym ustawianych przetargów w tamtejszej gminie. Marek F. nie stawił się w sądzie na procesie odwoławczym od skazującego wyroku w tej sprawie. Jest na zwolnieniu lekarskim.