Dostały 200 milionów złotych i pozbyły się bieżących długów. Pomorskie szpitale przekształcone w spółki zaczynają się rozwijać i inwestować. Skomercjalizowanych zostało dziesięć ośrodków podlegających marszałkowi województwa. – Widać, że teraz lepiej sobie radzą, przekonuje wicemarszałek Hanna Zych-Cisoń. – Pięć naszych spółek ma dwa lata, kolejnych pięć – rok. Nie mają już wymagalnych długów, nie zagrażają im komornicy i odzyskały płynność finansową. W najgorszej sytuacji był szpital w Kościerzynie i Szpital Zakaźny w Gdańsku. Wiele placówek rozpoczęło inwestycje. Największe są na Zaspie i w dawnym wojewódzkim. Te dwie jednostki najpierw przekształcono, a potem połączono w jedną spółkę – Copernicus.
Prezes Copernicusa Dariusz Kostrzewa mówi, że za wcześnie na podsumowania. – Już dziś wiadomo jednak, że można zaoszczędzić na połączeniu różnych usług. Teraz jesteśmy w trakcie procedury zakupu usług prania bielizny w szpitalu na Zaspie. W ciągu roku tę usługę będziemy wspólnie kupować dla obu szpitali. Efekt ekonomiczny już jest całkiem niezły, a będzie jeszcze lepszy. Podobnie możemy zrobić na przykład z wynajmem firmy sprzątającej.
W ostatnich ośmiu latach na inwestycje w pomorskich szpitalach wydano 600 mln złotych. To pieniądze unijne, ministerialne i samorządowe. – Nasze szpitale prezentują światowy poziom. Głównie mam na myśli Copernicus i Centrum Onkologiczne w Gdyni, dodaje wicemarszałek Hanna Zych-Cisoń.
W Copernicusie trwa remont SOR-u oraz trzeciego piętra, gdzie będzie działać Klinika Pediatrii, Gastroenterologii i Hepatologii Dzieci. Na Zaspie kończy się budowa Centrum Rehabilitacji Leczniczej, rozpocząć się też remont Intensywnej Terapii.
Dzięki podniesieniu standardów szpitale mają też lepiej wypaść w kolejnych konkursach NFZ. Wicemarszałek wierzy, że uda się powiększyć kontrakty. – Dzisiaj nasze placówki pracują w siedemdziesięciu procentach. A mogłyby przyjmować więcej pacjentów i dzięki temu skróciłyby się kolejki. Ponadto jako spółki mogą udzielać usług odpłatnie.
Zarządy szpitali mogą teraz łatwiej podejmować samodzielne decyzje. Szpital Dziecięcy nie był zadłużony. Dla niego kwestia przekształcenia w spółkę nie wiązała się więc z umorzeniem zobowiązań. – Dla nas oznaczało to po prostu łatwiejsze zarządzanie, mówi dyrektor ds. Ekonomiczno-Finansowych Magdalena Kremer-Kreft. – Otworzyliśmy oddział leczenia jednego dnia, o co dyrekcja starała się przez kilka lat. Na razie działa komercyjnie, bo nie mamy kontraktu, ale liczymy, że przy najbliższym konkursie dostaniemy pieniądze. Chcemy też otworzyć oddział rehabilitacji dzieci i młodzieży. Staraliśmy się o pieniądze z Funduszy Norweskich. Na razie jesteśmy na liście rezerwowej.