Połowa troci i łososi w rzece Słupi padnie. Ryby masowo chorują na wrzodzienicę. To w warunkach naturalnych choroba nieuleczalna. Bakteria powoduje owrzodzenie ciała, jego osłabienie i efekcie śmierć ryb.
Trocie i łososie nie mają sił na przemieszczenie się w górę rzeki i tarło. Pierwsze oznaki epidemii pojawiły się siedem lat temu i nadal sytuacja jest zła. Obie przepławki w Słupsku są monitorowane. – Na podstawie zapisu kamer widzimy, że choruje 50 procent ryb, a nawet więcej, mówi Marcin Miller z Parku Krajobrazowego Dolina Słupi. – Na szczęście części troci i łososi, tych z wczesnym stadium choroby udaje się dotrzeć na tarło i dzięki temu populacja nie wymiera. Z naszych obserwacji wynika, że przez przepławki przechodzi od pięciu do dziesięciu tysięcy sztuk.
Ryby można leczyć w zamkniętych zbiornikach, ale konieczne byłoby ich odłowienie i kuracja trwająca nawet kilka miesięcy. W warunkach naturalnych dodawanie środków leczniczych i utrzymanie właściwego stężenia w rzece jest trudne do wykonania i może być szkodliwe dla innych organizmów.
Wędkarze i pracownicy parku odławiają martwe ryby, by nie zalegały w rzece i powodowały kolejnych zachorowań. Specjaliści ostrzegają też, że zjedzenie ryby zakażonej wrzodzienicą jest szkodliwe dla człowieka.
wos/mat