Nie naruszyły granic państw bałtyckich i Polski, ale i tak NATO pokazało, że czuwa. Po raz drugi w ciągu ostatniego miesiąca stacjonujące w Malborku holenderskie myśliwce F16, przechwyciły nad Bałtykiem rosyjski samolot. Tym razem był to SU-34. O tym jak wyglądają procedury, gdy obce samoloty zbliżają się do granic NATO naszemu reporterowi Sylwkowi Pięcie wyjaśnił były pilot Robert Zawada.
Sylwester Pięta: W jaki sposób pilnowana jest przestrzeń powietrzna Polski?
Robert Zawada: Aby wykryć intruza stworzono system obrony przeciwlotniczej, który składa się z różnego rodzaju radarów i stacji radiolokacyjnych. One bez przerwy śledzą przestrzeń powietrzną naszego kraju i widzą wszystkie obiekty, które się w niej poruszają. Mogą je także zidentyfikować, dzięki czemu wiadomo, czy dany obiekt powinien się tam znajdować czy nie. Jeśli konkretny obiekt jest identyfikowany jako „obcy”, to uruchamia się cały system, na końcu którego są dyżurujący piloci myśliwców, którzy mają za zadanie przechwycić samolot.
SP: Na czym konkretnie polega takie przechwycenie?
RZ:Piloci lokalizują obiekt przy pomocy danych, które otrzymali przed startem. To prędkość i kierunek w jakim porusza się nieznana maszyna oraz jej współrzędne. Już w czasie dolotu do ostatecznej lokalizacji nasi piloci wykorzystują urządzenia znajdujące się na pokładzie samolotu.
SP: A co dzieje się, gdy nasi piloci dolatują do nieznanej maszyny?
RZ: Przede wszystkim starają się nawiązać łączność radiową. Gdy nieznana maszyna zgłasza się to sprawa jest oczywista. Przez radio przekazuje się komunikat na temat tego, czego od niej oczekujemy i ona powinna się do tego dostosować. Gorzej gdy się nie zgłasza.
SP:A Rosjanie raczej się nie zgłaszają?
RZ: No właśnie. Ale w takiej sytuacji są określone sygnały, którymi można zmusić samolot by zrobił to, czego od niego oczekujemy. Przede wszystkim trzeba wejść w kontakt wzrokowy z drugim pilotem. W takiej sytuacji machaniem skrzydłami możemy przekazać mu komunikat. Jeśli mówimy o sytuacji, w której obcy samolot przekroczył granicę państwową lub naruszył przestrzeń nad naszymi wodami terytorialnymi, możemy chcieć od niego np. by opuścił tę przestrzeń i myślę, że to wykona. Wykona dlatego, że wie o tym, co grozi w przypadku odmowy. W skrajnej sytuacji to nawet zestrzelenie. Możemy też poprosić takiego nieproszonego gościa, by w naszej eskorcie wylądował na wskazanym przez nas lotnisku. Tam już przejmują go inne służby i prowadzą dochodzenie, by dowiedzieć się, co robił nad naszym terenem.
SP: A czy taki myśliwiec może uciec takiej eskorcie samolotów, czy są one w stanie zmusić go do lądowania?
RZ: Oczywiście może próbować uciec, choć w takiej sytuacji musi liczyć się z najgorszym scenariuszem, czyli zestrzeleniem go przez nasze siły.
To już drugie przechwycenie rosyjskich maszyn przez holenderskie samoloty. Do podobnej sytuacji doszło w połowie listopada, wtedy celem był samolot zwiadowczy Ił-20.
Holendrzy stacjonują w Malborku w ramach misji Baltic Air Policing, czyli odpowiadają za kontrolę przestrzeni powietrznej państw bałtyckich, które nie mają własnych myśliwców. W Estonii stacjonują niemieckie Eurofightery, na Litwie kanadyjskie CF-18 i portugalskie F-16. Holendrzy swoją misję w Polsce zakończą wraz z końcem 2014 roku.