Marynarze ze statku Cemfjord uznani za zmarłych, zlokalizowano położenie wraku

Wszyscy członkowie załogi statku „Cemfjord” uznani za zmarłych – informuje dziennik „The Guardnian”. To 7 Polaków i Filipińczyk. Tymczasem udało się zlokalizować położenie wraku statku, który zatonął u wybrzeży Szkocji.

Według wcześniejszych doniesień, armator – hamburska firma Brise – zamierza podnieść cementowiec. Wrak „Cemfjordu”, który poszedł na dno w niedzielę po południu, spoczywa po wschodniej stronie cieśniny Pentland Firth, oddzielającej północny cypel Szkocji od archipelagu Orkadów.

Statek spoczął na dnie do góry dnem. Jego pozycję potwierdził latarniowiec „Pharos”, badający dno przy pomocy sonaru. Nie udało się odnaleźć żadnego z członków załogi pomimo szeroko zakrojonej operacji ratunkowej w sobotę i niedzielę. Wzięły w niej udział prom pasażerski, 5 łodzi ratownictwa morskiego, holownik „Heracles”, fregata „Somerset” brytyjskiej Marynarki Królewskiej, dwa helikoptery i samolot. Część ratowników jest zdania, że ciała załogi „Cemfjordu” są przypuszczalnie wewnątrz wraku, gdyż przy sztormowej pogodzie marynarze z pewnością zabarykadowali wszystkie drzwi i bulaje, co nie pozwoliło im opuścić pokładu, kiedy statek został przewrócony do góry dnem.

***
Aktualizacja godz. 14:00

Trwa akcja poszukiwania rozbitków z cementowca Cemfjord, który zatonął u wybrzeży Szkocji. Nie biorą w niej udziału już statki, a jedynie śmigłowce. Wszystko jednak wskazuje na to, że akcja z poszukiwawczej zmieni się niebawem w akcję wydobycia wraku z dna morza. Przygotowania już trwają. Na miejscu są nurkowie, którzy mają za zadanie zbadać wrak. Nie będzie to jednak łatwe zadanie, zarówno ze względu na głębokość – to około 70 metrów, jak i fakt, że statek zatonął dopiero kilkadziesiąt godzin temu.

– Przede wszystkim należy zwrócić uwagę, że nie jest to jednostka stabilna. W każdej chwili różne elementy mogą się przesunąć lub opaść, co stanowi niebezpieczeństwo dla osób przeszukujących wrak. Moim zdaniem pierwsze zejścia pod wodę będą służyły przygotowaniu statku do właściwego przeszukania, powiedział gdański nurek Krzysztof Wnorowski. Podkreśla, że choć wrak spoczywa pod wodą, dla przebiegu akcji ma znaczenie, jakie warunki panują na jej powierzchni.

– Bardzo ważnym elementem jest falowanie. Przy większych falach nurkowie będą mieli kłopot z wyjściem na powierzchnię po przebywaniu na tak dużej głębokości. Właśnie ze względu na pogodę nie jest to zbyt sprzyjający okres na nurkowanie w takim miejscu, dodał Wnorowski.

Zła pogoda prawdopodobnie przyczyniła się do zatonięcia statku. Zdaniem kapitana żeglugi wielkiej i dyrektora Urzędu Morskiego w Gdyni Andrzeja Królikowskiego katastrofa nastąpiła nagle. Cementowiec mógł zostać przełamany. Wskazuje na to fakt, że dziób jednostki po katastrofie wystawał pionowo jedynie kilka metrów ponad wodę. – Jeśli ta wersja się potwierdzi może to oznaczać, że załoga nie była nawet w stanie zareagować, podkreśla Królikowski.

– Wszystkie wątpliwości powinien rozwiać system VDR, który można porównać do znanych z lotnictwa czarnych skrzynek, poinformował kapitan Piotr Bidziński. – To urządzenie rejestruje takie parametry przelotu morskiego, jak prędkość, kurs, obroty silnika głównego oraz nagranie głosów w siłowni, centrali kontrolno-manewrowej i na mostku.

Nasz reporter rozmawiał także z Andrzejem Stachyrą – szefem firmy, która zatrudniała marynarzy. Stachyra rozwiał wszelkie wątpliwości dotyczące tego, skąd pochodzili. Trzy osoby to mieszkańcy województwa pomorskiego, dwie zachodnio-pomorskiego, jedna warmińsko-mazurskiego, na pokładzie był też mieszkaniec centralnej Polski oraz jeden Filipińczyk. Bliższych szczegółów na prośbę rodzin marynarzy Andrzej Stachyra nie ujawnia.

sp/marz/iar/dsz


Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj