Brytyjska Agencja Morska i Ratownicza podała, że do zapadnięcia zmroku w niedzielę, nie natrafiono na żaden ślad siedmiu Polaków i Filipińczyka z załogi statku Cemfjord. Wrak, którego dziób unosił się pionowo nad wodą, zatonął ostatecznie w niedzielę po południu. Szkocki Wydział Badania Wypadków Morskich rozpoczął w poniedziałek śledztwo ws. katastrofy. Wrak zauważył w sobotę przepływający obok prom z Aberdeen na Orkady. Unosił się dziobem pionowo do góry na wzburzonych wodach cieśniny Pentland Firth, na których po raz ostatni widziano Cemfjord płynący o własnych siłach w piątek w południe. Nie wiadomo jednak nawet kiedy doszło do katastrofy, bo statek nie nadał sygnału SOS.
W sobotę w poszukiwaniach brały udział cztery, a w niedzielę nawet pięć łodzi ratownictwa morskiego. Towarzyszyły im dwa helikoptery wojskowe i okręt Marynarki Królewskiej. Jeden z ratowników mówił w telewizji BBC o szansach rozbitków, że gdyby udało im się dostać na tratwę, lub wskoczyć do wody, zostaliby już do tej pory odnalezieni. – Przy takiej pogodzie mieli wszystkie drzwi zamknięte na głucho, więc jeśli statek przewrócił się do góry dnem nie mieli szans, by się wydostać.
Szkocka straż wybrzeża nadal apeluje do statków, aby wypatrywały rozbitków. Ale jak powiedział Polskiemu Radiu dyżurny stacji na Szetlandach, w poniedziałek łodzie ratunkowe przypuszczalnie nie podejmą już dalszych poszukiwań.
iar/mat