Uszkodzony Polonus na brzegu, załoga już w Polsce. Koniec wyprawy Shackleton 2014

thumb polonus 1

Polski jacht Polonus utknął na mieliźnie w pobliżu Polskiej Stacji Antarktycznej imienia Arctowskiego. Ośmioosobowej załodze nic się nie stało. Wszyscy dotarli już do Polski.
Wyprawa Shackleton 2014 rozpoczęła się 1 sierpnia ubiegłego roku. Jej ideą było przepłynięcie trasy, którą 100 lat temu pokonał sir Ernest Shackleton. Podzielona była na 8 etapów. Celem 8-osobowej załogi był południowy kraniec kuli ziemskiej, a dokładnie zakładano trawers Antarktydy od Morza Wedela do Morza Rossa.

Pod koniec 2014 roku Polonus utknął na mieliźnie w pobliżu Polskiej Stacji Antarktycznej im H. Arctowskiego. Było to związane z przeciekiem wymagającym ciągłego wypompowywania wody. Po konsultacji z kierownictwem stacji armator podjął decyzję o wyciągnięciu jachtu na brzeg. – Jacht nabiera wodę. Nie ma jednej, konkretnej dziury czy rozdarcia poszycia, ale na przestrzeni 4-5 metrów jest do wymiany blacha. 16 ton było ciągnięte po kamieniach przy ściąganiu z mielizny, a potem przy wciąganiu na stację, powiedział Radiu Szczecin uczestnik wyprawy Piotr Mikołajewski.

– Po wyciągnięciu na brzeg jacht udało się postawić w pozycji pionowej. Wykopano dół wokół płetwy balastowej i po postawieniu kadłuba w pionie obsypano kamieniami. Kolejne oględziny kadłuba na brzegu potwierdziły przypuszczenia, iż uszkodzenia są zbyt poważne, aby można je było usunąć na miejscu i kontynuować ekspedycję, tłumaczył reporterowi Radia Gdańsk kapitan Marek Grzywa. Wyprawa musi zostać zakończona.

– Pod Świnoujściem koszt naprawy zamknąłby się kwotą 100 tys. złotych. Ponieważ jednak awaria nastąpiła tam, gdzie nastąpiła, to koszt naprawy pozostaje kosztem naprawy. Pojawia się pytanie, jak go stamtąd wyciągnąć. Jeżeli transport żywności i sprzętu w kontenerach na „arctowskiego” kosztuje milion złotych, to ile miałoby kosztować ściągnięcie tego jachtu do Polski, mówił na antenie Radia Szczecin Mikołajewski.

– Członkowie wyprawy będą próbowali zabrać jacht, bo wszystko co trafia na Antarktykę, musi zostać z niej zabrane, dlatego uczestnicy wyprawy będą rozmawiali na temat zabrania statku z ubezpieczycielem, dodał kpt. Grzywa.

pm/oo
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj