Kilkaset osób dorosłych i dzieci przyszło do gdańskiego magistratu na spotkanie w sprawie przyszłości Pałacu Młodzieży w Gdańsku. Spotkanie było burzliwe i zakończyło się opuszczeniem sali przez mieszkańców, którzy poczuli się obrażeni.
„Pałac Młodzieży nam się należy, Kochamy Pałac Młodzieży”, z takimi transparentami gdańszczanie przyszli na spotkanie z urzędnikami. Chcą oni zrestrukturyzować ośrodek i przedstawić inną ofertę kulturalną dla najmłodszych mieszkańców. Dzieci, rodzice i pracownicy nie mogą zrozumieć dlaczego niszczy się coś, co od lat świetnie funkcjonuje. Na spotkaniu nie zabrakło emocji. Kilkakrotnie wypowiedzi urzędników były przerywane okrzykami: „kłamstwo”, „nie oddamy”.
– Trójka moich dzieci chodziła do Pałacu Młodzieży, my z mężem również. Tam się wychowywaliśmy, rozwijaliśmy swoje zainteresowanie, tam mieliśmy przyjaciół. To był nasz drugi dom. Żadna inna placówka nie oferuje tak kompleksowych zajęć. Nasze dzieci świetnie się rozwijają – grają, śpiewają, uczą się języków, mówili rodzice. – Moje dziecko przyszło do domu ze łzami w oczach, jak dowiedziało się o planach. To jest dla mnie najważniejszy argument, dodała jedna z mam.
Wicedyrektor Pałacu Młodzieży Wioleta Duchowska mówi, że pedagodzy boją się o miejsca pracy. – Nie wiemy czy po przekształceniu z placówki oświatowej na kulturalną zaproponują nam takie same warunki. Pracujemy 18 godzin tygodniowo z dziećmi, ale poza tym spotykamy się i opracowujemy plany zajęć, konkursów, imprezy i różne aktywności. Nie wyobrażamy sobie pracować czterdzieści godzin wyłącznie z dziećmi. To się fizycznie nie da. Zajęcia zaczynają się o 15:00 i miałyby się kończyć o 23:00. Kto przyjdzie o tej porze na zajęcia? To jest dla nas upokarzające. Nauczyciele mają po kilka fakultetów, doświadczenie zdobywali przez lata. Uważamy, że nasza oferta jest bardzo dobra. O tym świadczą te tłumy dzieci, które do nas przychodzą.
js/mat