Sprawa Henryka Z. nie jest jedyną, z którą nie poradził sobie na czas gdański wymiar sprawiedliwości. Do Sądu Okręgowego w Gdańsku wpłynęło 11 wniosków o izolację groźnych przestępców. Biegli nie zdążyli przygotować na czas opinii w sprawie sześciu z nich. Wszyscy są na wolności. Rzecznik sądu Tomasz Adamski wyjaśnia, że było na to za mało czasu. – Wnioski były kierowane w bardzo krótkim okresie przed końcem kary, nawet dwa dni. Z zestawień, które posiadam, wynika, że na przykład wniosek wpłynął 19 lutego, a koniec kary był 24 lutego. W innym przypadku wniosek wpłynął do sądu 4 marca, a koniec kary był 9 marca. Na rozpatrzenie jednego z wniosków sędziowie mieli jedynie dwa dni. Nie było możliwe przeprowadzenie tego postępowania.
Tomasz Adamski podkreślił, że sędziowie decyzje wydawali nawet tego samego dnia, kiedy sprawy wpływały. – Zapadały decyzje o wyznaczeniu pełnomocnika i powołaniu biegłych. Później był jednak problem z ustaleniem tych lekarzy. Wydanie tych opinii też zajmuje sporo czasu. To są zespoły, w skład których wchodzą seksuolog, psycholog i dwóch psychiatrów. Każdy musi zapoznać się z aktami i przebadać skazanego. Zwykle zajmuje to kilka tygodni. Oczywiście sąd może ponaglać biegłych, ale nie zawsze jest to możliwe, bo to nie są jedyne sprawy, którymi się zajmują.
Wizytatorzy sprawdzali działania sędziów. Nie stwierdzili nieprawidłowości w wywiązywaniu się z terminów. Zwrócili natomiast uwagę na kłopot w uzyskaniu opinii biegłych. – Zdaniem wizytatorów te opóźnienia nie zawsze były uzasadnione. Poza tym mamy na liście jedynie dwóch seksuologów. Nie zawsze chcą się podjąć orzekania w danej sprawie, czasem wskazują bardzo odległe terminy, powiedział rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku.
Gdański sąd czterem przestępcom wyznaczył terminy badania na luty i marzec. W sprawie jednej osoby sąd orzekł obserwację, ale pełnomocnik skazanego złożył zażalenie. Jedna sprawa jest zawieszona, bo oczekuje na rozpatrzenie przed Trybunałem Konstytucyjnym. Jedną sprawę przekazano do sądu w Gliwicach. Pozostałe cztery się zakończyły. Stwierdzono, że dwie osoby nie stwarzają zagrożenia, a pozostałym dwóm wyznaczono nadzór prewencyjny.
Problem wyszedł na jaw po nagłośnieniu sprawy Henryka Z. Mężczyzna odsiadywał karę 25 lat więzienia za gwałt i morderstwo 5-miesięcznej dziewczynki. Mimo wniosku dyrektora o areszt, nie trafił na leczenie do specjalnego ośrodka w Gostyninie, bo biegły seksuolog nie wydał na czas opinii w jego sprawie. Mężczyzna znalazł się na wolności. – Henryk Z. w grudniu był badany przez seksuologa, ale opinia trafiła do nas dopiero w styczniu. We wtorek w Gdańsku badali go psychiatrzy i psycholog. Stwierdzili, że konieczna jest obserwacja w zakładzie psychiatrycznym. Decyzja, że ma trafić do ośrodka w Gostyninie już zapadła. Strony mają siedem dni na ewentualne odwołanie się. Jeśli tak się nie stanie, to pierwszy dzień po uprawomocnieniu decyzji, Henryk Z. powinien stawić się w ośrodku. Obserwacja ma trwać do czterech tygodni. Sąd wyznaczył termin wydania ostatecznej decyzji w jego sprawie na 16 marca, dodał Tomasz Adamski.
Od ponad roku w Polsce obowiązuje tak zwana „ustawa o bestiach”. Przygotowano ją z myślą o sprawcach najcięższych zbrodni, którzy zostali skazani w czasach PRL na karę śmierci. W 1989 roku zamieniono ją na maksymalny obowiązujący wówczas wymiar kary, czyli 25 lat więzienia.