Informator NFZ o najbliższym możliwym wolnym terminie wizyty u lekarza, który pojawił się w styczniu na stronie funduszu, jest bezużyteczny. – To bubel, alarmują pacjenci a o sprawie pisze Gazeta Wyborcza Trójmiasto. Jedna z pacjentek opowiadała autorce artykułu, że chciała sprawdzić gdzie szybko przyjmuje ją lekarz endokrynolog. – Znalazłam gabinet w centrum miasta, dosłownie kilka minut spacerem od mojego domu. Według danych z informatora najbliższy termin wizyty to 8 września. Zadzwoniłam do rejestracji i dowiedziałam się, że… do końca roku nie zapisują już na wizyty. Wniosek z tego taki, że informator, który miał pomóc pacjentom, tylko wprowadza ich w błąd. Po prostu Fundusz wypuścił kolejny bubel, twierdzi pani Marzena z Gdańska.
Informator NFZ miał usprawnić uzyskiwanie przez pacjentów danych o możliwych terminach wizyt i długości kolejek. Jednak informacje nie są zbieżne z realnymi terminami, które proponują w rejestracjach przychodni. Dziennikarze sprawdzili kilka przychodni w Trójmieście, w żadnej terminy nie zgadzały się z podawanymi w informatorze.
NFZ twierdzi, że ta rozbieżność to nie jego wina. – To są informacje podawane nam przez przychodnie, które muszą przesyłać je nam regularnie, mówi w Gazecie Wyborczej Trójmiasto Mariusz Szymański z pomorskiego NFZ. – Jeśli w praktyce okazuje się, że rzeczywiste terminy są inne to prosimy, by pacjenci nam to zgłaszali. Będziemy to sprawdzać i wyciągać konsekwencje. […] Można przypuszczać, że niektóre placówki mogą wprowadzać pacjentów w błąd po to, by skłaniać ich do wizyt prywatnych.
Dane są aktualizowane raz na tydzień, ale docelowo ten czas ma być znacznie krótszy i mają być one aktualizowane na bieżąco. Od końca lutego NFZ chce egzekwować rzetelność informacji. – Zgodnie z warunkami umów, zacznie się od upomnień, poprzez kary finansowe, a nawet rozwiązanie umowy, jeśli sytuacja będzie powtarzała się permanentnie, powiedział Szymański.
Gazeta Wyborcza Trójmiasto/mat