Z ulic Gdańska zniknęła część reklam. „To śmieci, bo stały nielegalnie”

Władze Gdańska bezlitosne dla tak zwanych „potykaczy” na ulicy Długiej i okolicach. Miejskie służby w trakcie jednej interwencji zabrały na wysypisko śmieci aż siedemnaście z dwudziestu stojących reklam. Jedynie trzy z nich stały legalnie. Katarzyna Kaczmarek z Zarządu Dróg i Zieleni w Gdańsku tłumaczy, że tablica stojąca bez pozwolenia to odpad. – To śmieć, ponieważ stał nielegalnie, bez pozwolenia. To my wystawiamy pozwolenia na zajęcie pasa drogowego, więc mamy ich wykaz. W tym wykazie pozwoleń na tych siedemnaście reklam po prostu nie było, mówi rzeczniczka gdańskiego ZDiZ.

Interwencja oburzyła niektórych przedsiębiorców. Właściciel jednej z restauracji Krzysztof Chądzyński nie może uwierzyć, że warta około 500 złotych reklama, która jest jego własnością, bez uprzedzenia trafiła na wysypisko. – Byłem przekonany, że te reklamy znajdą się w jakimś magazynie. Od jednego z urzędników ZDiZ nieoczekiwanie dowiedziałem się, że wszystkie zabrane przedmioty najprawdopodobniej trafią na wysypisko, powiedział reporterowi Radia Gdańsk właściciel lokalu.

– Nie wiedzieliśmy, do kogo należy ten przedmiot, więc potraktowaliśmy go jak śmieć. Tak traktujemy przedmioty, na postawienie których nie ma pozwolenia. Jeśli właściciel będzie chciał zacząć udowadniać nam, że należy to do niego, to chętnie rozpoczniemy w tej sprawie specjalne postępowanie administracyjne i na koniec spotkamy się w sądzie, ripostuje rzecznika ZDiZ.

Katarzyna Kaczmarek dodaje, że „potykacz” nie zostanie zabrany przez służby tylko wtedy, jeśli jego właściciel ma komplet dokumentów zezwalających na postawienie go na ulicy miasta.

mbak/dr
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj