– Trzeba nagłaśniać przypadki przemocy wobec dzieci – uważa Rzecznik Praw Dziecka. Marek Michalak w rozmowie z reporterem Radia Gdańsk powiedział, że zamordowanie dziecka w Gdańsku Brzeźnie to tylko przykład jak wiele jest jeszcze w sprawie ochrony najmłodszych do zrobienia. Podczas wizyty w Słupsku Rzecznik Praw Dziecka podkreślił, że statystycznie przypadków przemocy wobec dzieci jest coraz mniej, ale żadnego nie można zostawić bez reakcji. – Choć liczby spadają to daleko mi jednak do optymizmu.
Ze statystyk wynika, że coraz mniej osób akceptuje bicie dzieci. O 17 procent spadła liczba osób, które uznaje je za dobrą metodę wychowawczą. W ciągu siedmiu lat z prawie 50.000 do 19.000 spadła liczba tak zwanych niebieskich kart zakładanych przez policję rodzinom w których jest obecna przemoc. O dwie trzecie spadła też liczba przypadków porzucania dzieci.
– Powodów do hurraoptymizmu nie ma, bo za każdym takim przypadkiem jest jakiś Jaś i jakaś Małgosia. Poradzimy sobie z tym problemem, ale nie można zostawić ich wyłącznie instytucjom państwowym. Musi być reakcja zwykłego Kowalskiego jeśli coś widzi, słyszy lub podejrzewa. Tragedie jak w Gdańsku Brzeźnie niestety się zdarzają, ale to dorośli muszą się nauczyć reagować. Nie ma nic złego w zwróceniu uwagi na niewłaściwe traktowanie dziecka – powiedział Rzecznik Praw Dziecka.
Zdaniem Marka Michalaka słusznie nagłaśnia się przypadki stosowania przemocy wobec dzieci. W opinii Rzecznika Praw Dziecka sytuacji w placówkach opiekuńczych nie można rozpatrywać tylko przez pryzmat dramatycznych wydarzeń w Pucku. Z winy opiekunów w rodzinie zastępczej życie straciła tam dwójka dzieci. – Jeśli ktoś sobie wyobraża, że w każdym takim domu zamontujemy kamery to mojej zgody na takie działanie nie ma. Dzieci muszą się wychowywać w miarę normalnych warunkach, zbliżonych jak najbardziej do rodzinnego domu.
Rocznie Biuro Rzecznika Praw Dziecka podejmuje około 50 tysięcy interwencji w sprawach najmłodszych.