– To jest kłamstwo – tak doniesienia mediów komentuje w Radiu Gdańsk posłanka PiS Dorota Arciszewska Mielewczyk. Gazeta Wyborcza napisała, że jej mąż Krzysztof Mielewczyk przed śmiercią przeniósł majątek do cypryjskiej spółki, której właścicielką jest teraz parlamentarzystka. Celem miało być uniknięcie spłaty ponad pięciu mln złotych kredytu ze SKOK. – Cytując takie doniesienia powiela Pani nieprawdę – powiedziała Dorota Arciszewska Mielewczyk prowadzącej wywiad Agnieszka Michajłow. Dodała, że to kłamstwo jest powielane przez wiele portali i wiele gazet. – W związku z tym przez prawników złożyłam wniosek o sprostowanie, dlatego że jest to szkalowanie mojej osoby i pośmiertnie mojego męża. Jeżeli ten wniosek nie przyniesie skutku, to posłanka rozważy dalsze kroki na drodze sądowej dotyczące naruszenia jej dóbr osobistych.
Co jest prawdą w tej sprawie? – Mój mąż wziął na siebie ten kredyt jako Krzysztof Mielewczyk, a nie na spółkę. Kredyt jest zabezpieczony hipotecznie. Spółka do której należy Borcz, czyli tam gdzie jest wpisana hipoteka, należy do polskiej spółki, od której wszystkie podatki i ZUS-y płacone są w Polsce – powiedziała posłanka. Dodała, że jej mąż pieniądze z kredytu zainwestował w odbudowę zabytkowego obiektu w Borczu.
Dorota Arciszewska Mielewczyk przyznała, że po konsultacjach z doradcami postanowiła przyjąć spadek, bo w innym przypadku firma zostałaby zamknięta. Wiele osób straciłoby pracę i majątek spółki by niszczał. Trwa procedura przyjęcia spadku i w związku z tym kredyt męża nie jest spłacany. – Pod karną odpowiedzialnością nie mogę wybierać sobie wierzycieli, których chciałabym spłacić. Nie wolno mi tego robić, więc ja jestem w klinczu. Wierzyciele mogą domagać się (spłaty – przyp. red.), a ja jestem dalej w procedurze spadkowej, gdzie komornik liczy wartość majątku. Ja tej wartości nie znam – podkreślała wdowa po Krzysztofie Mielewczyku.
Posłanka dodała, że wciąż zgłaszają się nowi wierzyciele, a ona nie miała świadomości jaki spadek przyjmuje. – Nie zdawałam sobie sprawy ze skali, ale ja się tego podjęłam. Niczego nie ukrywam, niczego nie wyprowadziłam, niczego nie ukradłam. Mój mąż nic z tego co jest opisane nie zrobił, więc są to ewidentne pomówienia. Jak mam teraz wyjść z tej sytuacji, jak rozmawiać z wierzycielami, gdy tak szkalujące i powielane opinie są w prasie? Tak się pisze materiał dziennikarski? Mógł do mnie zadzwonić i zapytać jak to wygląda, tak jak zrobił to wcześniej! – mówiła o przedstawicielu Gazety Wyborczej.
Dorota Arciszewska Mielewczyk w bardzo emocjonalnym wywiadzie podkreśliła, że Newsweek sugeruje, że ona wyprowadziła majątek. – To jest oskarżenie mnie o przestępstwo! Ja tego nie zrobiłam. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Wdowa po Krzysztofie Mielewczyku podkreśliła, że z mężem mieli rozdzielność majątkową i ona nie zajmowała się jego działalnością gospodarczą. Ona skupiała się na zaangażowaniu politycznym.