W Polsce jest za mało myśliwych i w związku z tym coraz więcej dzikich zwierząt, które wyrządzają szkody w uprawach leśnych i rolnych. O tym problemie rozmawiali we wtorek w Wejherowie leśnicy z Polski i zagranicy.
– Koła łowieckie nie radzą sobie z rosnącą liczbą dzików, a młodzi ludzie nie są zainteresowani pracą łowczych. Nie garną się do łowiectwa, bo jest ono źle postrzegane w społeczeństwie – mówi Janusz Mikoś, szef Nadleśnictwa Wejherowo i jednocześnie myśliwy.
– Strzelanie do bażantów wypuszczanych z klatek, polowanie na nęciskach – wszystko to powoduje, że łowiectwo przeżywa kryzys – dodaje. A to z kolei generuje straty m.in. w uprawach rolnych.
Rolnik z okolicy Wejherowa, Józef Pranga, przez szkody, które wyrządziły dziki na jego polach, stracił nawet połowę upraw kukurydzy. W tym roku zainwestował w dodatkowe środki bezpieczeństwa. Kupił elektryczne pastuchy i liczy, że dzięki temu uda się ograniczyć straty.
Poza działaniami na własną rękę rolnicy mogą się ubiegać o odszkodowania za straty od kół łowieckich. Uzyskanie ich jednak jest bardzo trudne. Ponadto ich wysokość jest niezadowalająca, bo szacowaniem szkód zajmują się sami myśliwi.
pl/mar