Członkowie projektu „Santi Odnaleźć Orła” wrócili z Morza Północnego. Nie udało się znaleźć wraku okrętu zaginionego w 1940 roku, ale misja będzie kontynuowana. 10-osobowa ekipa uzbrojona w specjalistyczny sprzęt hydrograficzny przeszukała bardzo dokładnie wytypowany przez siebie fragment potencjalnego obszaru zatonięcia okrętu na dnie morza o powierzchni 150 km2. Przeanalizowano dokładnie dziewięć wraków, których pozycje znajdują się na obszarze domniemanego zaginięcia ORP Orzeł. To tylko część tego co zamierzają zrobić w przyszłości. Projekt „Santi Odnaleźć Orła” zakłada sukcesywne badanie dna morza na wytypowanym obszarze domniemanego zaginięcia okrętu.
– Szukanie wraku na dnie morza jest bardzo trudne. Zawsze powtarzam, że to tak jak szukanie obiektu o wielkości tira, na obszarze dwa razy większym niż Polska, a w dodatku w gęstej mgle. Ale wiem, że nadejdzie taki dzień, gdy znajdziemy Orła, a ja będą mógł zanurkować, by dotknąć tej niezwykłej historii – powiedział szef ekspedycji Tomasz Stachura.
– Podtrzymujemy przyjętą wcześniej hipotezę dotyczącą potencjalnego miejsca zaginięcia Orła. Teraz przebadaliśmy część obszaru, na którym zakładamy, że Orzeł się znajduje. Zrobiliśmy kolejny krok. Jesteśmy nastawieni na kolejne poszukiwania. To projekt długofalowy. Żeby wykluczyć naszą hipotezę należy zbadać obszar 10 razy większy, przeanalizować okręg o powierzchni 15 mil morskich. Dlatego projekt będziemy kontynuować – podkreśla Tomasz Stachura.
Dzięki Instytutowi Morskiemu w Gdańsku, który jest partnerem projektu, ekipa dysponowała doskonałym sprzętem hydrograficznym o wartości blisko 2 mln zł, m.in.: sondą wielowiązkową, sonarem bocznym czy samobieżnym pojazdem z kamerami ROV. Tej klasy sprzęt eliminuje ryzyko przeoczenia czegokolwiek na dnie i umożliwia pełną identyfikację wraku.
– Nasze sonary pracowały 24 godziny na dobę. Zbadaliśmy obszar dna przekraczający powierzchnię całej Gdyni skanując pas o szerokości 350 m z prędkością 4 węzłów. To trochę tak jakby poruszać się w tempie pieszego mając w ręku skaner o szerokości 350 metrów i w ciągu tygodnia pokonać dystans ponad 800 km – wyjaśnił hydrograf dr Benedykt Hac.
– Ekipa w pewnym momencie natrafiła na podłużny kształt, który przypominał łódź podwodną. 15 minut trwało, by zawrócić łódź i najechać na obiekt ponownie. Nadzieja i emocje jakie temu towarzyszyły spowodowały, że adrenalina sięgnęła zenitu a serca zaczęły bić mocniej. Niestety, jak się okazało, była to ogromna ławica ryb, która tym razem ułożyła się w inny już kształt. Na pewno akcji poszukiwania Orła nie pomogły warunki pogodowe – opowiada Tomasz Stachura. Wiał wiatr o sile 4-5 w skali Beauforta, fale sięgały 4 metrów.
Ostatniego dnia ekspedycji ekipa rzuciła na morze wieniec upamiętniający tragicznie zmarłych członków załogi ORP Orzeł, który wiozła specjalnie z Polski.
23 maja 1940 roku załoga ORP „Orzeł” wypłynęła na swój kolejny patrol na Morze Północne. Z tej misji jednostka już nie wróciła. Tajemnica ORP „Orzeł” pozostaje nadal niewyjaśniona.