Niezwykły rejs po Bałtyku wyruszył z Gdyni. Wszystkie uczestniczki chorowały na raka. Chcą udowodnić, że mimo choroby zasługują na normalne życie i mogą spełniać marzenia. Pomysłodawcą rejsu jest Magda Lesiewicz z Gdańska. – Żadna z nas nie żeglowała. Ale pomyślałam, że warto zrobić coś trudnego, by po raz kolejny pokonać własne słabości. Chcemy pokazać, że chorując na raka, można żyć pełnią życia i mieć pasje. Prawda jest taka, że wiele z nas dopiero po diagnozie zaczęło chwytać życie pełnymi garściami. Nasz rejs to też przesłanie. Nas jest dwanaście. Ale za nami płyną tysiące chorych. Chcemy dać nadzieję i wiarę osobom, które są w trakcie leczenia oraz namawiać do badań profilaktycznych. Wcześnie wykrytego raka można przecież całkowicie wyleczyć.
W rejsie biorą udział kobiety w różnym wieku. Są z Katowic, Warszawy, Poznania i Gdańska. Przyznają, że trochę się boją tego wyzwania, ale są pewne, że dadzą radę. – Pokonałyśmy raka, na którego nie byłyśmy przygotowane. Dlaczego więc nie miałybyśmy podołać takiemu zadaniu. Nie wiemy, co nas czeka, jak zareagujemy na duże fale, ale chcemy dobrze się bawić i wykonać zadanie, które przed nami stoi. Pani kapitan opowiadała nam jak się przypinać, że powinny być trzy punkty podparcia. W tym momencie uzmysłowiłyśmy sobie, co nas czeka. Ale to jest bardzo pozytywna ekscytacja, która dodaje energii. Nie możemy doczekać tych wszystkich emocji i przygód, które nas czekają.
Panie przyznają, że ich rodziny na pomysł zareagowały różnie. Jedni odradzali, inni pomysłem byli zachwyceni. Ale wszyscy im kibicują. Najważniejsze jest to, że w rejsie biorą udział kobiety, które przeżyły podobną traumę i tak dobrze się rozumieją.
Wyprawa potrwa pięć dni.Uczestniczki przepłyną trasę Gdynia – Visby – Kalmar – Gdynia.