– Radna PiS z Gdańska nie słyszała prezydenta elekta, który powiedział, że siądzie do rozmów z gejami? On wzywał do tolerancji, dziwili się komentatorzy Radia Gdańsk. W ten sposób podsumowali zachowanie radnej PiS z Gdańska, która ze swoją rodziną zablokowała na kilkanaście minut sobotni marsz środowiska LGBT. Usiadła na ulicy, na trasie Marszu Równości.
Krzysztof Katka z Gazety Wyborczej Trójmiasto powiedział, że radna Anna Kołakowska miała prawo usiąść na ulicy z dziećmi, jednak trzeba zauważyć, że jej zachowanie wpisuje się w ciąg zdarzeń. – Radna Kołakowska jest wyjątkowo oryginalną osobą, nie chciałbym tu użyć innych słów. Choćby jej wystąpienie na temat Tadeusza Mazowieckiego było niebywałe. Szokujące są postawy pani Kołakowskiej. [Radna była przeciwna nadaniu szkole w Gdańsku imienia Tadeusza Mazowieckiego. Twierdziła, że propagował stalinizm- przyp. red.]
– Czy dziś chodzi o to, żeby udowadniać sobie kto, kim był, pytała prowadząca Komentarze Agnieszka Michajłow. – Może warto zwrócić uwagę, że w przestrzeni publicznej – tej nie zawsze obecnej w mediach- są osoby, które czują się osaczone, dlatego mają potrzebę takiego sposobu manifestowania poglądów. To zjawisko i tych ludzi też trzeba zauważyć, mówiła dziennikarka. – Radna Pis czuje się osaczona?, dziwił się Piotr Jacoń z TVN 24. – Tak, bo jednak manifestujące na ulicy przedstawiciele środowisk LGBT mogli u niej spowodować taką reakcję i niepokój, tłumaczyła Agnieszka Michajłow.
Tomasz Sieliwończyk z TVP Gdańsk wracając do wypowiedzi radnej na temat Tadeusza Mazowieckiego powiedział, że była ona tendencyjna. – Obraz Tadeusza Mazowieckiego buduje całość jego działalności, a nie początki pracy naukowej. Jeśli chodzi o marsz równości, to zawsze będą takie osoby, które będą siadały na ulicy. Dziennikarz zaapelował, żeby nie czynić z tego wielkiego wydarzenia, nie skazywać Polski na miano zaścianka Europy, gdzie nie ma tolerancji.
Posłuchaj audycji:
mat