Imię lwiego malucha pochodzi od najwyższej góry w Angoli. Moco waży 1,5 kilograma. Dziecko i matka, starsza z lwic Tchibinda, czują się dobrze, zapewnia dyrektor ogrodu Michał Targowski. Zwierzaka jeszcze nie można oglądać, na wybiegu pojawi się prawdopodobnie za dwa tygodnie.
– Spodziewaliśmy się dwóch, może nawet trzech maluchów. Oczekiwania były trochę większe od tego, co podpowiada biologia, bo lwy mogą urodzić i cztery sztuki młodych, ale natura tak to „ustawia”, że u pierworódek porody są raczej „delikatne”, mówił w rozmowie z Radiem Gdańsk dyrektor Michał Targowski.
Tchibinda wybrała do porodu ciemny wykotnik w pawilonie zamkniętym. Oddzieliła się od stada. To też jest zgodne z lwią naturą. Samice tych kotów do porodu izolują się od pozostałych osobników. Po narodzinach, gdy młode już nie są całkowicie bezradne, przychodzi pora na przedstawienie potomstwa stadu. Wtedy też samiec i przywódca stada „uojcawia” potomstwo. Gestem akceptacji jest dokładne wylizanie dzieci przez ojca. Niestety natura w przypadku lwów bywa też okrutna. Dzieci obcego samca są zagryzane.
Moco z opiekunkami. Fot.Zoo Oliwa
Na razie Moco jest jeszcze niezaradny. Tchibinda z dzieckiem jest oddzielona od lwa Arco i drugiej samicy Berghi. Za kilka dni stado zostanie połączone i pracownicy ogrodu liczą na to, że Arco zgodnie z biologią zaakceptuje potomka.
Kolejne narodziny spodziewane są w Oliwie w sierpniu. W ciąży jest też młodsza z lwic Berghi. Docelowo mamy mieć w Gdańsku stado liczące osiem lwów.
Moco przyszedł na świat już tydzień temu. Wiadomość trzymano w tajemnicy. Dlaczego? Wyjaśnia w rozmowie dyrektor Michał Targowski. Posłuchaj
wrasz