W kwietniu otwarcie tunelu pod Martwą Wisłą. Trwają ostatnie remonty

Prawdopodobnie w kwietniu przyszłego roku kierowcy pojadą tunelem pod Martwą Wisłą w Gdańsku. Budowa pierwszej w Polsce podwodnej przeprawy ma zakończyć się w grudniu. Następnie rozpoczną się trwające około trzech miesięcy odbiory. Obecnie w tunelu przygotowywane są jezdnie, po których będą jeździły samochody. Asfalt zostanie wylany na kładkach zamontowanych w połowie wysokości tunelu. Betonowanie kładki w jednej nitce już się zakończyło, trwają przygotowania do budowy kładki w drugiej.

– W bardziej zaawansowanej nitce tunelu będziemy montować m.in. obudowę ognioochronną i inne instalacje potrzebne do tego, by tunel był bezpieczny. Mowa na przykład o kablach energetycznych, mówi Magdalena Skorupka-Kaczmarek ze spółki Gdańskie Inwestycje Komunalne.

Prace w obu nitkach tunelu mają zakończyć się w grudniu. Miesiąc później rozpoczną się odbiory oraz testowanie komputerowego sterowania urządzeń tunelowych. Ze względu na rozmiary inwestycji, odbiory potrwają około trzech miesięcy. Jak zapowiedział prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, samochody pojadą tunelem najprawdopodobniej w kwietniu przyszłego roku.

Oznacza to około roczne opóźnienie w stosunku do pierwotnych planów. Jak tłumaczy prowadząca budowę hiszpańska firma OHL, poślizg jest spowodowany początkową upadłością inwestycji głównego wykonawcy – Hydrobudowy Gdańsk oraz problemem z budową przejść pomiędzy dwiema nitkami tunelu. Zamiast zamierzonych 3-4 tygodni, niektóre budowano nawet trzy razy dłużej. Wszystko przez dłuższe niż zakładano zamrażanie gruntu pod rzeką (dopiero w zamrożonym gruncie zaczynano wykuwanie przejść pomiędzy nitkami). Duże opóźnienie nie musi jednak oznaczać kar dla wykonawcy.

– OHL zachował się po dżentelmeńsku, bo gdy jego partnerzy ogłosili upadłość, mógł wycofać się z budowy. Gdyby się tak nie stało, oznaczałoby to powtórzenie całego przetargu i na pewno dzisiaj nie bylibyśmy tam, gdzie jesteśmy. OHL natomiast stanął na wysokości zadania. Mimo że miał być takim „kwiatkiem do kożucha”, zdecydował się na przejęcie całego zlecenia, mówi Ryszard Trykosko, prezes GIK.

– Firma potrzebowała jednak czasu na zorganizowanie finansowania, sprowadzenie ludzi, zawarcie umów i wiele innych rzeczy. Moim zdaniem, w takim wypadku nie powinno naliczać się kar umownych, dodaje.

O ewentualnych karach umownych zadecyduje jednak specjalna komisja. Specjaliści mają orzec, czy opóźnienie jest winą wykonawcy, czy też powstało niezależnie od niego. – Zapewniam, że w związku z problemami i przedłużającymi się pracami, miasto nie zapłaci ani grosza więcej, niż ustalono w przetargu, podkreśla Paweł Adamowicz.

Całkowity koszt inwestycji to 885 mln zł.

sp/mar

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj