Facebook, Twitter, Instagram i inne portale społecznościowe stały się ważnym elementem naszego życia. Na profilach zamieszczamy „tony” informacji z naszej codzienności. Czasami jednak przesadzamy i z nieznajomymi dzielimy się informacją, która co najwyżej powinna trafić do wąskiej grupy naszych znajomych. Warto się zatem zastanowić, czy mamy jakieś granice w publikowaniu prywatnych i intymnych treści. W internecie prawdziwe poruszenie wywołało nagranie ekipy youtuberów – Z Dobrym Słowem. Film dotyczy problemu publikowania w sieci informacji o naszym życiu. Często również tych, ze sfery prywatnej a nawet intymnej. Dzięki mediom społecznościowym łatwo można kogoś znaleźć, dowiedzieć się, jaką lubi pić kawę, jak nazwał swego psa i jakie papierosy najczęściej pali. Portale społecznościowe to narzędzie doskonałe dla każdego, kto chce prześledzić czyjeś życie. Niebezpieczeństwo zaczyna się, gdy osoba „śledząca” ma nieczyste intencje.
– Przeglądając portale społecznościowe zastanawialiśmy się, jak to jest możliwe, że trafiamy na informacje, których wcale nie szukamy. Zainteresowało nas to. Zaparkowaliśmy w centrum Warszawy i włączyliśmy Instagrama. Można tam sprawdzać zdjęcia, które ostatnio zostały dodane do serwisu. Zwróciliśmy uwagę na osoby, które „meldowały” się blisko nas. Wtedy ruszała cała lawina. Znajdowaliśmy imię i nazwisko, miejsce zamieszkania i inne szczegóły z życia. Później podchodziliśmy do tych osób i pytaliśmy o te informacje, mówił Rafał Jarząbek z ekipy Z Dobrym Słowem.
Jak można zobaczyć na video, „ofiary” grupy Z Dobrym Słowem nie miały pojęcia, z kim rozmawiały. Wyobraźmy sami siebie w takiej sytuacji – obca osoba do nas podchodzi i… wie o nas wszystko. Rozmawia z nami o naszym psie, ostatnim wyjeździe, dzisiejszych ćwiczeniach na siłowni. Trzeba jednak mieć świadomość, że to, co wiedzą inni, zależy tylko od nas. To my decydujemy, co wstawimy na portale społecznościowe i jak to opiszemy. Sami musimy strzec własnej prywatności i bezpieczeństwa w sieci.
– Dziewczyny, z którymi rozmawialiśmy, próbowały zbagatelizować sytuację. Śmiały się razem z koleżankami. W ich oczach było jednak widać strach. Tego przerażenia nie widać na taśmie, ale dla mnie było bardzo widoczne. Po naszej akcji dwie z dziewczyn zablokowały swoje profile. Mam nadzieję, że zrozumiały, jak niebezpieczne to może być. Samo zablokowanie to jednak za mało. Istnieją strony, które zapisują historię internetu. Gdy tam wejdziemy, zobaczymy, jak wyglądała jakaś strona danego dnia. Dlatego dalej można spokojnie przejrzeć ich profile. Po prostu od samego początku nie powinniśmy wstawiać takich treści. Przydałaby się edukacja korzystania z internetu, tłumaczył Rafał Jarząbek.
Najbardziej niebezpieczne jest to, jak można wykorzystać internet do złych celów. Przestępcy mogą korzystać nawet z najbardziej, wydawałoby się, banalnych informacji. Każde zdjęcie w mieszkaniu pomoże im ustalić plan tego miejsca, a gdy dowiedzą się, że wychodzimy, mogą to wykorzystać i obrać nasz dom za cel napadu. – Moim zdaniem statusy „w związku” są bardzo głupie. Widzimy kiedy się ktoś rozstaje. Po treściach na Facebooku możemy też stwierdzić, czy ktoś jest wrażliwy. Wyobraźmy sobie, że taka dziewczyna kończy związek. Jest wtedy łatwym celem dla jakiegoś psychopaty. My potrafiliśmy znaleźć bardzo dużo informacji w 5 minut. Ciekawe ile potrzebują zawodowcy.
Rozwoju internetu już nie cofniemy. Poza tym na co dzień bardzo ułatwia nam życie. Jedyne, o czym trzeba pamiętać, to żeby korzystać z niego z rozwagą. Wszystko, co opublikujemy na portalach społecznościowych, może mieć duży wpływ na nasze prawdziwe życie.
Wiktor Miliszewski/mmt