Urósł jeszcze przed chrztem Polski, a potem przez wieki leżał pod wodą. Dzięki tegorocznej suszy udało się go ponownie odkryć. Ponad tysiącletni dąb odnalazł się w stawie rolnika ze wsi Wielkie Walichnowy.
Drzewo prawdopodobnie przewróciło się w trakcie wielkiej powodzi w XVIII wieku. Operacja wyciągnięcia go z wody była bardzo trudna. – Najpierw myśleliśmy, że to zwykła brzoza. Podjechałem ciągnikiem i przywiązałem linę, ale po chwili się zerwała. Wziąłem drugi ciągnik – nic. Zadzwoniłem do sąsiada po lepszy sprzęt – też nic. Wreszcie przy pomocy czterech ciągników się udało, choć część drzewa nadal jest w wodzie, opowiada pan Tadeusz Lasota.
Po wydobyciu dębu Mariusz Śledź, tamtejszy radny, który postanowił pomóc rolnikowi zaopiekować się drzewem, wysłał specjalistom próbkę do ekspertyzy. – Profesor Marek Krąpiec stwierdził, że dąb pochodzi z 933 albo 934 roku. Kiedy pojechałem do znalazcy z tą informacją, poprosiłem żeby z żoną usiedli, bo nikt nie spodziewał się takiego odkrycia. To naprawdę robi wrażenie, bo przypomnę, że chrzest Polski był w 966 roku. Drzewo jest więc starsze od naszego kraju!, mówi Mariusz Śledź.
Rolnik i pomagający mu radny liczą na to, że prastary dąb pozostanie w Wielkich Walichnowach jako atrakcja turystyczna. Do tego jednak potrzebna jest pomoc instytucji, które pomogłyby go zakonserwować. Na razie pan Tadeusz zakrył go folią i słomą, żeby przetrwał pierwsze tygodnie na świeżym powietrzu. Problem może pojawić się zimą. Drzewo może jej nie przetrwać.
Maciej Bąk/mili