Mężczyzna, który w jednym z sopockich klubów poczęstował trzy osoby substancją podobną do tabletki gwałtu aresztowany na trzy miesiące. Teraz sąd przychylił się do wniosku prokuratury, bo jest obawa, że 27-latek mógłby mataczyć w śledztwie i ukrywać się, bo nie ma stałego zameldowania. Pochodzący ze Sztumu mężczyzna wpadł po niemal roku od zdarzenia. W jego mieszkaniu policja znalazła podejrzaną ciecz i porównała ją z substancją, którą wykazało badanie krwi ofiar. Okazało się, że to ciecz o nazwie GHB, potocznie nazywana tabletką gwałtu. Jak nieoficjalnie dowiedział się reporter Radia Gdańsk, był to płyn do czyszczenia samochodowych felg aluminiowych, który w składzie ma toksyczną substancję.
W piątek podejrzany został doprowadzony do prokuratury. Policja sprawdza, czy był już wcześniej karany. Za handel niedozwolonymi środkami grozi mu pięć lat więzienia.
Do zdarzenia doszło w grudniu ubiegłego roku. Dwóch mężczyzn i kobieta w nocy z 25 na 26 grudnia bawili się w jednej z sopockich dyskotek. Podczas imprezy nieznajomy miał poczęstować ich płynem. Jak zeznali później, zdawali sobie sprawę, że „coś zażywają”. Przed godz. 4:00 nad ranem źle się poczuli i wyszli przed lokal. Nieprzytomni i z objawami silnego zatrucia trafili do szpitali na gdańskiej Zaspie i w Gdyni.
23-latek z Gdyni, który był w najcięższym stanie, zmarł kilka dni później w szpitalu. 22-letnia obywatelka Niemiec i 30-letni Wenezuelczyk wrócili do zdrowia. Kobieta ze szpitala wypisała się na własne życzenie. Badania toksykologiczne wykazały, że organizmie żadnego z poszkodowanych nie było dopalaczy. W krwi trójki osób znaleziono ślady GHB, nazywanej również tabletką gwałtu.
W odnalezieniu poszukiwanego policji pomogły m.in. zeznania poszkodowanych i świadków oraz zapis z kamer monitoringu w lokalu. Jak relacjonowali funkcjonariusze w rozmowie z reporterem Radia Gdańsk, 27-latek był zaskoczony, że po tak długim czasie policji udało się go namierzyć.
Substancja GHB w drinkach jest trudna do wykrycia – nie ma zapachu ani smaku.
Schemat działania GHB zazwyczaj jest bardzo podobny. Przestępca wrzuca tabletkę lub nalewa płynu do napoju potencjalnej ofiary. Substancja zaczyna działać po około 15-30 minutach od spożycia. Osoba na kilka godzin staje się zamroczona, może stracić świadomość. Później nie pamięta, co się działo.
Środek jest trudny do wykrycia podczas badań toksykologicznych – we krwi pozostaje jedynie przez osiem godzin, w moczu przez dwanaście. Dolany do napoju jest niezauważalny – nie ma zapachu ani smaku. Stuprocentową pewność może dać tylko sprawdzenie drinka testerem jednorazowego użytku, dostępnym w aptekach.