„Do tragedii doszło przez błędne decyzje”. Premiera filmu „Everest”

Everest 23.05.2013 2

Takich emocji na dużym ekranie dawno już nie było. Burza, silny wiatr, nieprzenikniona ciemność i… prawdziwa historia ekipy, która w 1996 roku zdobywała Mount Everest. Zginęło osiem osób. Premiera filmu w piątek. Tymczasem my „odwiedziliśmy” tę niezwykłą górę nazywaną najniebezpieczniejszym miejscem na świecie.

18 września do polskich kin wchodzi „Everest”. Film oparty jest na prawdziwych wydarzeniach. Opisuje tragiczną historię himalaistów, którzy postanowili zdobyć najwyższy szczyt na świecie. Bohaterowie utknęli w środku burzy śnieżnej. Przez nią część z nich nie mogła wrócić do obozu i została skazana na walkę o przetrwanie w ekstremalnych warunkach.

„Everest” to film o wycieńczeniu i ludzkich granicach. Opowiada o niezwykłej potyczce z bezlitosnym żywiołem. To wszystko w przepięknej i groźnej scenerii z Mount Everestem w samym centrum obrazu. Górą dla wielu nieosiągalną, groźną i majestatyczną.

Tragedia przez złe decyzje

„Sufit świata” w 2013 roku zdobyło również Radio Gdańsk. Udało się to dzięki Piotrowi Cieszewskiemu, który własnoręcznie zawiesił naszą flagę na szczycie Mount Everestu. Himalaista na własnej skórze poczuł, co przeżyli bohaterowie filmu. W trakcie jego wspinaczki również rozpętała się burza. Musiał ją przeczekać, przez co szczyt zdobył dzień później niż pierwotnie zakładał. – Załamanie pogody w Himalajach jest przerażające. Chowaliśmy się w namiotach, ale one kładły się na nasze głowy, wspomina.

Jego pasja do gór przełożyła się na zainteresowanie wydarzeniami z 1996 roku, które opisuje film. – Do tragedii doszło przez błędne decyzje. By wejść na Mount Everest ludzie przygotowują się latami i wydają na to dziesiątki tysięcy dolarów. Sama akcja zdobycia szczytu trwa dwa miesiące, bo trzeba przywyknąć do ekstremalnych warunków. Po całym tym wysiłku góra nas po prostu do siebie przyciąga. Tak też stało się w 1996 roku, gdy uczestnicy wyprawy zbagatelizowali godzinę wejścia na szczyt. Mieli tam być najpóźniej o 13, a udało się dopiero po 15. To nie zwiastowało niczego dobrego. Powinni zrezygnować, mówi himalaista.

Ekstremalne warunki dla najwytrwalszych

Mount Everest przez wysokość jest wymagającą górą. Każdy wspinający się musi zmierzyć się z nieludzkimi warunkami. Temperatura na szczycie potrafi spaść nawet do -60° C. Choroba wysokościowa może dać się we znaki już powyżej 2500 m n.p.m. Mount Everest ma 8848 m n.p.m. Najczęściej objawia się silnymi zawrotami głowy i wymiotami. Jednak najtrudniejszym przeciwnikiem podczas wspinaczki jest niskie ciśnienie. Dla porównania, na poziomie morza wynosi ono ok. 1013 hPa, a na szczycie Mount Everestu zaledwie 310 hPa.

Na Lobuche 6100m. w tle EverestFot. www.everest60lat.pl

Na szczycie góry jest 33 proc. tlenu w porównaniu z tym, co mamy nad morzem. Tak ciężkie warunki trudno sobie wyobrazić. W Polsce narzekamy na to, że przez niskie ciśnienie boli nas głowa, nie chce się pracować i musimy wypić kawę. Tam objawia się to w znacznie gorszy sposób – zawroty głowy i silna apatia. Niektórzy potrafili po prostu usiąść i umrzeć. Sam mimo dobrej kondycji zatrzymywałem się co osiem kroków. Największym osiągnięciem było 20 kroków. To był jednak tak duży wysiłek, że musiałem poświęcić dłuższą chwilę na odpoczynek, opisuje Cieszewski.

Tragedia zrodziła konflikt

O wydarzeniach, o których opowiada film „Everest”, powstały dwie książki. Obie zostały napisane przez uczestników tamtej wyprawy. Jednym z nich był Jon Krakauer, amerykański dziennikarz. We „Wszystko za Everest” opisał dokładny przebieg wspinaczki. Nie omieszkał skrytykować innego uczestnika, Anatolija Bukriejewa. Rosjanin był jednym z liderów wyprawy, jednak w pewnym momencie poddał się i wrócił do Obozu IV. Według Krakauera to Bukriejew był po części winowajcą tragedii.

„Wszystko za Everest” szybko spotkało się z odpowiedzią Rosjanina. Wydał książkę o tytule „Wspinaczka: Mount Everest i zgubne ambicje”, w której krok po kroku wyjaśniał przyczyny tragedii. Obaj autorzy wpadli tym samym w konflikt, którego do dziś nie udało się rozwiązać, a który przez lata był szeroko komentowany w środowisku himalaistów.

Debatę na temat tego, który z nich miał rację, krótko podsumował Piotr Cieszewski. – Pamiętam jak byłem wyczerpany wspinając się na Mount Everest. Dlatego nie sądzę, byśmy mogli wierzyć któremukolwiek z nich. Nie mówię, że kłamią, ale przy takim wysiłku ciężko zwracać uwagę na szczegóły. Sam nie pamiętałem tego, co zrobiłem kilka sekund wcześniej. Te wspomnienia, które zostały Krakauerowi i Bukriejewowi muszą być zamglone i dlatego nie powinniśmy niczego osądzać na podstawie ich książek.

Nauczyć się na błędach innych

Śmierć ośmiu osób w 1996 roku to jedna z największych tragedii w historii himalajskich wspinaczek. Mało prawdopodobne, by coś takiego zdarzyło się ponownie. Organizatorzy wycieczek biorą na siebie odpowiedzialność i ustalają twarde reguły.

Tamta tragedia to nauczka dla następnych himalaistów. Najpóźniejszej godziny nie ustala się już na 13, a na 11. Liderzy wspinaczki nie pozwalają nawet na najmniejsze opóźnienie. Jeśli ktoś jest o 15 minut za wolny – trudno, musi zawrócić. To się wiąże ze zbyt dużym niebezpieczeństwem. Trzeba wziąć pod uwagę, że najtrudniejsze jest zejście. Zamiast zachować skupienie – jesteśmy rozluźnieni, bo osiągnęliśmy cel. Zamiast spokoju – mamy zawroty głowy ze zmęczenia. Dlatego ustalana jest tak wczesna godzina wejścia na szczyt. Gdybyśmy mieli schodzić po zmroku, byłoby skrajnie niebezpiecznie, tłumaczy himalaista.

Zejście ze szczytu żółte punkty na dole- obóz IVObóz IV- Przełęcz Południowa 7930mOkolice Obozu IV i Przełęczy Południowej. To tam burza otoczyła uczestników wyprawy w 1996 roku. Fot. www.everest60lat.pl

„Everest” pokazuje himalaistów zmagających się z bardzo ciężkimi warunkami. Zmęczonych i rozpaczliwie walczących o przeżycie. Oglądając go warto pamiętać, że ta historia wydarzyła się naprawdę. Ci ludzie rzeczywiście byli u kresu sił. Piotr Cieszewski najlepiej wie, jak ciężka jest walka z Mount Everestem. – Wejść drugi raz? O nie, wystarczył mi tamten wysiłek.

Wiktor Miliszewski

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj