W piątek o 9 wyrok w sprawie Karnowskiego. „Wkurza mnie jeden zarzut”

Afera sopocka wybuchła siedem lat temu. Wtedy określono ją jako „czubek korupcyjnej góry lodowej”, a Sopot  nazwano „miastem bezprawia”. Sławomir Julke, sopocki biznesmen oskarżył prezydenta Sopotu o korupcję. Jako dowód przedstawił nagranie. Potem ten zarzut upadł, ale znalazły się inne. Prawdziwe? Wyrok ma zapaść w piątek.

Do dziś nie znaleziono na przykład dyktafonu, na którym nagrana była rozmowa między bohaterami. Julke przyznał, że go zniszczył.

ZARZUTY PRZEZ TELEFON

Sprawa rozpoczęła się w lipcu 2008 roku. Sławomir Julke oskarżył Jacka Karnowskiego, że ten chciał dostać w zamian za korzystną decyzję miejskiej konserwator zabytków dwa z dobudowanych mieszkań. Karnowski odpierał zarzuty i twierdził, że nagranie zostało zmanipulowane. O zarzutach dowiedział się telefonicznie. Podobno Sławomir Julke nagrywał także Donalda Tuska. Z niewiadomych przyczyn śledczy od razu nie zabezpieczyli dyktafonu. Potem okazało się, że Julke go zniszczył. Przedtem przegrał rozmowę na inny. Zdaniem Karnowskiego i ekspertów nie była to jednak całość nagrania.

W styczniu 2009 roku Karnowskiemu postawiono jednak osiem zarzutów, w tym siedem o charakterze korupcyjnym. Przedtem prokuratura chciała aresztować prezydenta Sopotu. Sąd nie przychylił się do tego wniosku.

Miesiącami śledczy badali każdy dokument w Urzędzie Miejskim w Sopocie. Przeczytali setki umów. Przejrzeli każdy przetarg. Przesłuchiwali nawet dorosłe dzieci radnych sprzed kilku kadencji – łącznie 240 osób. Do żadnych sensacyjnych odkryć nie doszło. 

SOPOT NIE ODDAŁ KARNOWSKIEGO

W maju 2009 roku odbyło się sopockie referendum w sprawie odwołanie prezydenta. Jacek Karnowski dostał od mieszkańców ponad 60-procentowe poparcie. Został na stanowisku.

Akt oskarżenia ostatecznie powstał w styczniu 2012 roku. Liczył 100 stron. Obejmował prezydenta, dwóch urzędników, właściciela firmy wodociągowej i dealera samochodowego. Wcześniej akt był dwukrotnie poprawiany. Sąd odsyłał go ze stwierdzeniem, że jest źle przygotowany.

Najważniejszym punktem oskarżenia było rzekome zażądanie udzielenia przez Sławomira Julkego korzyści majątkowej w postaci dwóch mieszkań, w zamian za korzystną decyzję administracyjną. Sąd umorzył ten wątek. Pojawiły się także dwa kolejne, które dotyczyły kupowania auta od dealera samochodowego Włodzimierza Groblewskiego po zaniżonych cenach oraz bezpłatnej pomocy przy budowie domu Karnowskiego.

Trzecim oskarżonym jest Marian D., szef spółki, która wielokrotnie wygrywała w Sopocie przetargi. Wiosną 2005 roku pracownicy Wod-Kan na polecenie swojego szefa wykonali wykop na posesji Karnowskiego.

SZANSE KARNOWSKIEGO NA UNIEWINNIENIE? SPORE

Jak oceniają obserwatorzy procesu, te zarzuty nie zagrażają Karnowskiego ze względu na słabe dowody. Za to prezydent może się obawiać zarzutu związanego z ze swoim oświadczeniem przy jednym z przetargów. Stwierdził w nim brak związków z Groblewskim, którego dobrze zna. – Ten zarzut mnie już zwyczajnie wkurza. Znajomość to nie zależność. A dla samej procedury przetargowej, mój podpis zatwierdzający werdykt, i to już po podpisaniu umowy z urzędem, nie miał żadnego znaczenia. Nieistotny dokument, mówił Karnowski „Gazecie Wyborczej” kilka miesięcy temu. Dotyczą one przetargu na urzędowe samochody, w którym startował tylko Groblewski. Jedynym kryterium była cena.

FINAŁ

Jackowi Karnowskiemu grozi półtora roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Może też zapłacić grzywnę i stracić uzyskane korzyści. Sąd może orzec także zakaz pełnienia funkcji publicznych na rok. Włodzimierzowi Groblewskiemu grozi grzywna i rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Marian D. może trafić za kratki na sześć miesięcy w zawieszeniu na dwa lata.

Jeśli Sąd Rejonowy w Sopocie skaże Jacka Karnowskiego i wyrok się uprawomocni, będzie musiał on odejść ze stanowiska prezydenta Sopotu.

Anna Michałowska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj