Michalczewski: „Nie głosowałem na Dudę, ale teraz to także mój przezydent” [WYWIAD]

Dariusz Michalczewski opowiadał Annie Rębas o swoim życiu i o nowej książce, która kilka dni temu pojawiła się w księgarniach. Anna Rębas: To kolejna książka o Tobie. Jest inna niż poprzednie ? Czym się różni?

Dariusz Michalczewski: To trzecia książka. Ta jest wyjątkowa, bo bez cenzury. Mówiłem chłopakom wszystko jak na spowiedzi. Oni to spisywali i powstał prawdziwy wywiad-rzeka inny niż wszystkie do tej pory.

Co się znalazło w książce?

– Opowiedziałem o wszystkim, co mi się wydarzyło. Na początku o swojej ucieczce do Niemiec. O pierwszych spędzonych tam latach. O tym, że nie od razu przyszła sława i pieniądze. Były momenty w moim życiu, gdy się pogubiłem. Jest tam wszystko od momentu, gdy zostałem i nie wróciłem ze zgrupowania. Opowiadam też o swoich błędach. Trochę ich było.

Opowiedz o emigracji. Jak wam tam było?

– Pierwsza żona przyjechała do mnie po czterech dniach. Z Michałem, rocznym synkiem. Miała problemy z aklimatyzacją w nowym środowisku. Ja się za bardzo nimi nie interesowałem. Skupiony byłem na boksie. Byłem żądny sukcesu. To kosztowało nas pierwszy rozwód. Nie interesowałem się swoją żoną, rodziną…

Dlaczego zdecydowałeś się napisać o żonie, dziewczynach, pierwszych latach w Niemczech?

Miałem cztery dziewczyny, żonę, narzeczoną i kochankę. Dzisiaj nie jestem z tego dumny

– Chciałem powiedzieć wszystkim, którzy śledzą moje życie, że z perspektywy czasu nie wszystko mi się podoba. Co robiłem i jak żyłem. Było parę słabych momentów. Młodość w Hamburgu, kiedy czułem się jak król tego miasta. Miałem cztery dziewczyny, żonę, narzeczoną i kochankę. Dzisiaj nie jestem z tego dumny. To takie trochę „wsiurskie” było. Trochę się pogubiłem. To był 95, 96 i 97 rok. Odbiła mi palma. Dlatego tak szalałem. Na treningach też mi przestało wychodzić. Byłem mało skoncentrowany na boksie. Ciężko pracowałem, ale bez koncentracji. I dlatego napisałem w książce, żeby tak nie robić.

Masz kontakt z pierwszą żoną?

Bo miłość od pierwszego wejrzenia jest piękna, ale jest krótka

– Tak. Tak. Kontakty mamy. Oczywiście wielki respekt, szacunek. Zresztą ona, Dorota też ma swój udział w moim sportowym sukcesie. Bez niej by tak nie było. Myślę, że się za wcześnie pobraliśmy, nie znaliśmy się. Dlatego to jest też taki apel do młodych ludzi, żeby za szybko się nie wiązać. Najpierw się poznać. Żeby trochę ze sobą pobyć. Bo miłość od pierwszego wejrzenia jest piękna, ale jest krótka.

Naprawdę najważniejsza w związku jest kasa? Ona potrafi pokrzyżować plany nawet w największej miłości. Naprawdę tak myślisz?

– Wiadomo, że miłość jest ważna. Ale jak się nie ma na czynsz, na telefon, to jest trudno. My z Dorotą żyliśmy za jedną markę dziennie. Na początku było bardzo ciężko. Jedliśmy tylko makaron. Najpierw wiadomo musiał dostać syn Michał. A my raczej na głodniaka. To już taki instynkt, że najpierw się dba o dzieci.

A jak Ci służy nowe małżeństwo, jak jest w nowym związku z Basią?

– Dobrze! Jestem bardzo szczęśliwy. Jestem bardziej dojrzały. Basia, moja żona, także. Mamy dwoje dzieci. Jest sympatycznie. Jeśli chodzi o dzieci, nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa.

Twoje życie to przykład klasycznej kariery. Poza tym osiągnąłeś to, bo masz charakter. Gdybyś nie miał tych cech, wróciłbyś z emigracji?

– Tak, ale tej pokory, szacunku nauczył mnie sport. Pozwolił mi dogadać się ze wszystkimi. Tego nauczyli mnie moi trenerzy. Mówili: „Darek musisz mieć respekt i szacunek przed wszystkimi. Musisz zrozumieć wszystkich – mądrych, głupich, chudych, grubych”. Byłem pokorny, byłem pracowity. Udało się.

Ale to słychać we wszystkich twoich opiniach o sytuacjach, które obserwujemy w Polsce. Te, które wygłaszasz o naszym społeczeństwie. Słychać ten szacunek i tolerancję.

U gejów czy u lesbijek są ludzie mądrzy i głupi, ale co mnie to interesuje?

– Czy u Polaków, czy u murzynów, czy u Chińczyków, są ci dobrzy i ci źli. U gejów czy u lesbijek są ludzie mądrzy i głupi, ale co mnie to interesuje? Mnie nie interesuje, co kto w łóżku robi. My za bardzo lubimy zaglądać komuś do łóżka.

Nauczyłeś się takiej tolerancji za granicą?

– Tak, bo ten Hamburg był jednak bardzo tolerancyjny. Ja w to wszedłem, gdy byłem bardzo młody. W Polsce tego nie znałem, bo u nas się o tym nie mówiło. Zobaczyłem, że dla nich takie „inne” zachowania są zupełnie normalne. Pierwszy raz zobaczyłem takie rzeczy, które nikomu nie przeszkadzały. Jak im było fajnie, to co mnie to obchodziło. Kocham ludzi. Choroba dzieci, choroba rodziców, to są problemy, a nie to, kto z kim śpi. Zawracanie głowy.

Twoje poglądy mogą się trochę nie podobać nowej władzy. Nie obawiasz się problemów z tego powodu?

– Nie obawiam się. Mamy młode pokolenie. Nowych, fajnych ludzi. Nie jesteśmy zaściankiem Europy. Młodzież wyjeżdża, patrzy. I oni tę Polskę zmienią. Te śluby między chłopakami czy dziewczynami w końcu będą też i u nas, tylko może trochę później. Nie zatrzyma tego nikt. Prędzej czy później to będzie. Na razie może to delikatnie zatrzymają.

W tym PIS-ie też są w końcu ludzie młodzi, którzy są fajni i mają inne poglądy. Co tu mówić, to wielki sukces ta wygrana PiS. Trzeba im to oddać, że odnieśli wielki sukces, wygrali z 16-procentowa przewagą.

Nie znam co prawda nikogo, kto głosował na PiS, a jednak to PiS wygrał. Wygrała demokracja i trzeba się do tego dostosować

Nie znam co prawda nikogo, kto głosował na PiS, a jednak to PiS wygrał. Wygrała demokracja i trzeba się do tego dostosować. Ja też nie głosowałem w wyborach prezydenckich na Dudę. Głosowałem na Komorowskiego, nie udało się, nie wygrał, ale tak naród wybrał, ale teraz to także jest mój prezydent. A teraz jak będzie PiS rządził, trzeba się do tego dostosować.

Co roku kwestujesz na cmentarzu Łostowickim dla gdańskiego hospicjum. W tym roku też będziesz prosił ludzie o wsparcie?

– Najbardziej mnie wkurza, jak ludzie patrzą na cmentarzu na mnie i myślą: „ciekawe, ile mu zapłacili, żeby tak stał?” Kochani ja nic za to nie dostaję, to jest sprawa charytatywna.

A wrzucają do Twojej puszki czy tylko się fotografują i proszą o autograf?

– Wrzucają. Niektórzy tylko 10 złotych, a ja przecież wiem, że mają pieniądze, bo ich znam. Wtedy krzyczę za nimi – „Hej dawaj stówę, co ty mi tu dziesięć złotych dajesz, nie rób se jaj”. Moja puszka jest zawsze najcięższa.

Ile miałeś lat, jak zmarł twój tato?

Trener mówił wtedy „jesteś inteligentny facet i musisz tak kogoś ograć, żeby go nie dotknąć”

– Miałem 12 lat. Odebrałem swoje najlepsze świadectwo i wracałem do domu chcąc je pokazać tacie. A na dole w klatce kolega mi mówi „Darek twój tato nie żyje”. To był szok. Nie mogłem się pozbierać. Jak obuchem w łeb dostałem. Mimo że jako tako byliśmy przygotowani, jak odszedł, bardzo to przeżyłem. Zwariowałem. Pomieszało mi się w głowie. Dzisiaj to pewnie takie dziecko trafiłoby na jakąś terapię czy do psychologa. 

Pogubiłeś się. 

– Zupełnie. Zacząłem pić alkohol. Zacząłem rozrabiać. Największe problemy mama miała ze mną. I mama wymyśliła że zaprowadzi mnie z wujkiem na trening do Stoczniowca. Pokochałem ten sport. I tak to się zaczęło. Pasowało mi to. Ale wdawałem się często w bójki poza ringiem. Trener mówił wtedy „jesteś inteligentny facet i musisz tak kogoś ograć, żeby go nie dotknąć”.
Rozmawiała Anna Rębas

ms/mmt
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj