Straż pożarna odmówiła wydania pozytywnej opinii o bezpieczeństwie pożarowym placówki. W związku z tym trzydziestu podopiecznych musi ją niezwłocznie opuścić. – Szukamy wspólnego rozwiązania, mówi prezydent Słupska Robert Biedroń. Podopieczni DIK to kobiety z dziećmi, ofiary przemocy domowej, ale też osoby ciężko chore, którymi nie ma się kto zająć. Prezydent Słupska Robert Biedroń przyznaje, że sytuacja jest kryzysowa.
DECYZJA ZASKARŻONA
Na razie zaskarżono decyzję strażaków, ale to nie rozwiązuje problemu. – Niestety, ten obiekt jest w fatalnym stanie. Już zobowiązałem dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie do przygotowania planu awaryjnego rozmieszczenia podopiecznych, mówi Robert Biedroń.
Nie mam żadnej placówki, która mogłaby zastąpić DIK. Budowa ewentualnego, nowego obiektu byłaby bardzo kosztowna. – Szukamy rozwiązania tej sytuacji wspólnie z PCK, dodaje prezydent Słupska.
Kamil Żuk, dyrektor pomorskiego oddziału Polskiego Czerwonego Krzyża w Gdańsku nie zgadza się z decyzją strażaków. – Mam opinię biegłego, która jest dla nas korzystna. Obiekt nadaje się dalszej eksploatacji, dotyczy to zarówno instalacji elektrycznej, kominowej i wentylacyjnej. Zaskarżyliśmy decyzję z rygorem natychmiastowej wykonalności w sprawie zakazu użytkowania budynku.
BĘDZIE REMONT
Urządzenia i instalacje wskazane przez strażaków zostaną wymienione. – Oczywiście mamy w planach całkowity remont obiektu w Słupsku do końca przyszłego roku, ale na to potrzeba przede wszystkim pieniędzy. Jesteśmy organizacją pożytku publicznego i musimy zdobyć najpierw te środki, dodaje dyrektor Żuk.
Dom Interwencji Kryzysowej to jedyna tego typu placówka w Słupsku i okolicy. Co roku pomaga kilkudziesięciu osobom. Część podopiecznych przebywa tam na stałe.
Przemysław Woś/mar